Prezydent Barack Obama powiedział w poniedziałek, że najnowsza propozycja Rosji w sprawie nadzoru nad syryjską bronią chemiczną jest potencjalnie przełomowa, ale musi być traktowana sceptycznie. Podkreślił, że pojawiła się jako efekt groźby, że USA użyją siły.
Prezydent Obama udzielił w poniedziałek wywiadu sześciu stacjom telewizyjnym, w których był pytany o najnowszą propozycję Rosji w sprawie utworzenia systemu międzynarodowego nadzoru na bronią chemiczną w Syrii.
"Sądzę, że należy podchodzić do niej (propozycji) początkowo ze szczyptą soli. Stanowi jednak potencjalnie pozytywne wydarzenie" - powiedział Obama w wywiadzie dla telewizji NBC.
W wywiadzie dla CNN prezydent ocenił, że propozycja jest "potencjalnie przełomowa" a rząd USA "podejdzie do niej poważnie". Podkreślił, że fakt, iż propozycja w ogóle się pojawiła jest zasługą Stanów Zjednoczonych. "Jest wysoce nieprawdopodobne, byśmy doszli do tego bez zagrożenia użycia siły (ze strony USA)" - powiedział Obama.
Pytany w telewizji ABC o możliwość "przerwy" w przygotowaniach do uderzenia w Syrię gdyby syryjska broń chemiczna została zabezpieczona, Obama odpowiedział, że "to możliwe, jeśli do tego dojdzie".
Prezydent we wszystkich wywiadach zastrzegał, że do propozycji rosyjskiej należy podchodzić sceptycznie zważywszy na ostatnie dwa lata wojny domowej w Syrii. Mówił, że propozycja jest kolejnym dowodem, że należy podtrzymywać presję na reżim Baszara el-Asada i dlatego Kongres powinien udzielić poparcia planom administracji. "Jeśli nie podtrzymamy wiarygodnego zagrożenia wojskową presją, nie myślę, byśmy uzyskali porozumienie jakie chcielibyśmy uzyskać" - powiedział Obama.
Dodał, że sekretarz stanu John Kerry ustali ze stroną rosyjską jak dalece poważna jest ich najnowsza propozycja. Podkreślił, że wszelkie działania dyplomatyczne nie mogą jedynie odwlekać lub hamować nacisku na władze w Damaszku. Obama ujawnił też, że o możliwym dyplomatycznym rozwiązaniu sytuacji w Syrii rozmawiał z prezydentem Rosji Władimirem Putinem na szczycie G20.
Rosyjska propozycja, jak oceniają komentatorzy, zmienia dotychczasową dynamikę wydarzeń wokół planowanej przez USA ograniczonej interwencji w Syrii w odpowiedzi na użycie 21 sierpnia broni chemicznej, co spowodowało śmierć ponad 1400 cywilów.
Obama uważa, że interwencja wojskowa leży w interesie bezpieczeństwa narodowego USA, ale zwrócił się o "zielone światło" w tej sprawie do Kongresu. Analizy dotychczasowych wypowiedzi kongresmenów sugerują jednak, że Obama mógłby nie dostać zgody na interwencję.
Prezydent przyznał w wywiadzie dla NBC, że bierze pod uwagę, że może przegrać głosowanie. "Nie powiedziałbym, że jestem pewny (wyniku głosowania). Ale jestem pewien, że deputowani traktują tą kwestię bardzo poważnie" - powiedział. Kolejny raz uchylił się jednak od ujawnienia jak postąpiłby w takim przypadku.
Minister spraw zagranicznych Rosji - głównego sojusznika Syrii - Siergiej Ławrow zaproponował w poniedziałek umieszczenie syryjskiej broni chemicznej pod kontrolą międzynarodową w celu jej późniejszego zniszczenia. Syria natychmiast "pozytywnie przyjęła" tę propozycję - jak poinformował szef syryjskiej dyplomacji Walid el-Mualim.
Wskazując na trwające "międzynarodowe dyskusje" wokół Syrii, lider większości demokratycznej w Senacie Harry Reid wycofał w poniedziałek swoje poparcie dla planowanego na środę głosowania otwierającego formalną debatę przed głosowaniem nad rezolucją o operacji w Syrii. Powołując się na jego współpracowników, amerykańskie media twierdzą, że Reid chce by przed głosowaniem wyjaśniła się sytuacja z rosyjską propozycją.
"To świetny rozwój sytuacji, dyplomacja jest zawsze lepsza od wojny. Interwencja w Syrii wprowadziłaby więcej niestabilności w regionie" - powiedział w CNN republikański senator Rand Paul, który jest przeciwny wojskowej interwencji USA w Syrii.
Choć rząd USA nie ustaje w przekonywaniu do poparcia interwencji w Syrii, jest coraz bardziej prawdopodobne, że Kongres nie udzieli na nią zgody. Jak podliczają media i think tanki analizując publiczne oświadczenia w sprawie Syrii członków Izby Reprezentantów, około 230 z 435 deputowanych w tej izbie albo zdecydowanie wykluczyło już wsparcie interwencji, albo powiedziało, że najprawdopodobnie jej nie poprze. W liczącym 100 członków Senacie, gdzie większość mają Demokraci, szanse na przyjęcie rezolucji są znacznie większe, ale wynik też nie jest przesądzony.
Stanowiska kongresmenów odzwierciedlają nastroje społeczne. Jak wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu Pew Research Center, zaledwie w ciągu tygodnia liczba przeciwników wojskowej interwencji USA w Syrii wzrosła o 15 proc. i wynosi już 63 proc.