Szkoda, że na przedszkolnym zebraniu zabrakło min. Szumilas. Usłyszałaby parę „ciepłych” słów od rodziców.
08.09.2013 16:03 GOSC.PL
Mam za sobą pierwszą w życiu wywiadówkę jako rodzica. Dużą część czasu poświęciliśmy na omawianie zarządzonego przez minister edukacji Krystynę Szumilas zakazu pobierania dodatkowych opłat przez gminne przedszkola. Nie tyle psioczenia na głupią decyzję, co praktycznego przystosowania się do nowej sytuacji.
W tym kontekście mówi się głównie o faktycznym usunięciu z przedszkoli zajęć dodatkowych. Prowadzone do tej pory przez firmy zewnętrzne, teraz będą musiały być prowadzone przez same przedszkolanki – chyba, że dyrektorzy placówek znajdą w swoich zasobach pieniądze na ich opłacenie, co w większości przypadków jest mało prawdopodobne. Nie każda nauczycielka przedszkolna zna obcy język czy taniec w stopniu, który umożliwiłby jej prowadzenie sensownych zajęć w tym zakresie. Efekt: zajęć dodatkowych w większości przedszkoli nie będzie.
Ale ministerialny zakaz nie dotyczy jedynie zajęć z angielskiego, teatru, karate, garncarstwa czy skoków na bungee. W ogromnym stopniu utrudnia on np. organizowanie wycieczek do lasu czy do teatru w czasie zajęć, za które nie wolno pobierać dodatkowych opłat, czy nawet zbierania pieniędzy na wspólną przedszkolną wyprawkę. Niektóre z problemów da się rozwiązać poprzez samoorganizację rodziców, zrzucających się i we własnym zakresie kupujących materiały przedszkolne. Jednak raz, że nie wszystko da się w ten sposób załatwić, a dwa, po co kombinować, skoro do tej pory funkcjonujące sposoby się sprawdzały?
Ten zakaz jest na wskroś socjalistyczny: wszyscy mają mieć umożliwiony taki sam start, nikt nie może mieć lepszego. Do tego w końcu służy przedszkole. Niestety, po raz kolejny trzeba powtórzyć truizm: nie ma czegoś takiego, jak darmowa edukacja. Przedszkolna także. Albo więc umożliwiamy opłacanie konkretnych zajęć na bieżąco, albo zwiększamy dotacje dla przedszkoli. W sytuacji, w której wiele z tych placówek ledwo wiąże koniec z końcem i jednocześnie obniża się opłaty za przedszkole (populistycznie do symbolicznej złotkówki za każdą dodatkową godzinę ponad minimum programowe), socjalistyczne równanie może oznaczać tylko równanie w dół.
Polak potrafi, rodzice część problemów sami rozwiążą. Myśmy też rozwiązali (jak, tego nie zdradzę). Niestety, znając dotychczasowe pomysły pani minister, możemy spodziewać się tylko tego, że jeszcze nie raz zmusi nas do tego typu umysłowej gimnastyki.
Stefan Sękowski