Dziś beatyfikacja kapłana ubogich

ks. Antoni Franco żył tylko 41 lat, ale jego oddanie dla ubogich było przykładem miłości zakorzenionej w Bogu.

W poniedziałek 2 września w konkatedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w miejscowości Santa Lucia del Mela koło Mesyny prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato ogłosi błogosławionym ks. prałata Antoniego Franco. Ten kapłan, pochodzący z Neapolu, żył zaledwie 41 lat na przełomie XVI i XVII w., był m.in. kapelanem hiszpańskiej rodziny królewskiej, po czym wrócił do Włoch, na Sycylię, gdzie zasłynął z wielkiej troski o ubogich oraz z życia pełnego modlitwy i umartwień.
Oto krótki życiorys przyszłego błogosławionego.

Antoni (Antonio) Franco urodził się 26 września 1585 w Neapolu w rodzinie szlacheckiej pochodzącej z Francji jako trzecie z szóstki dzieci. Wzrastał w atmosferze głęboko chrześcijańskiej, otoczony troską rodziny, a że wyróżniał się zdolnościami intelektualnymi, już w wieku 17 lat uzyskał dyplom z prawa kanonicznego i cywilnego. Ojciec wysłał go następnie na dalsze studia do Rzymu, a w rok później udał się na dwór królewski do Madrytu, aby zdobyć tam obycie w „wielkim świecie”.

Ale młodego człowieka pociągało życie kapłańskie i mając 25 lat przyjął święcenia. W kilka miesięcy później – 14 stycznia 1611 został mianowany kapelanem królewskim. Po 10 latach pobytu w Madrycie 12 listopada 1616 otrzymał nominację na radcę i kapelana większego Królestwa Sycylii z obowiązkami opata i ordynariusza tzw. „prałatury nullius” Santa Maria del Mela, podległej bezpośrednio Stolicy Apostolskiej (dziś jest to część archidiecezji mesyńskiej). Po kilkumiesięcznym pobycie w Rzymie, gdzie uzyskał oficjalną inwestyturę, potwierdzoną 11 lutego 1617 przez Pawła V, 18 maja tegoż roku prał. Franco odbył uroczysty ingres do swego kościoła tytularnego w Santa Maria del Mela.

Rozpoczął się najpłodniejszy i najważniejszy z duchowego punktu widzenia okres życiu i posługi pasterskiej młodego kapłana. Ożywiany głęboką wiarą bardzo szybko okazał się gorliwym duszpasterzem. Ukształtowany w duchu trydenckiej reformy Kościoła wiele uwagi poświęcał zwłaszcza podległych sobie prezbiterów i trosce o powołania kapłańskie, a także o odpowiedni poziom duchowy wiernych świeckich, odwiedzał najodleglejsze i najbardziej zapadłe zakątki swej prałatury. Jako prawnik był członkiem sądu królewskiego i walczył z wszelkimi przejawami niesprawiedliwości na terenie swej prałatury: lichwą, której ofiarom starał się pomagać, z bandytyzmem, niewiedzą, przesądami, zemstą itp. Prowadził przy tym liczne dzieła miłosierdzia wobec ubogich i chorych.

Będąc z natury człowiekiem pokornym, wiele czasu poświęcał pokucie i umartwieniom, dużo pościł lub odżywiał się tylko chlebem i wodą, często spał na podłodze, na cienkiej słomiance. U boków nosił jako narzędzia umartwienia dwa żelazne łańcuchy, z których jeden do dzisiaj jest przechowywany w srebrnej szkatułce a – nawiązując do starych praktyk – brał je z sobą, gdy udawał się do chorych.

W czasie długotrwałej suszy, która nawiedziła wioskę San Filippo del Mela, jej mieszkańcy przyszli do swego prałata, prosząc go o modlitwę, aby klęska ustąpiła. Głęboko poruszony ich problemem kapłan powiedział im, aby ufali Bogu a gdy wieśniacy wrócili do swych domów, stwierdzili ze zdumieniem, że przed nimi dotarł do rejonu zwanego „Basso” (Dolny) ich kapłan i tam wskazał obfite źródło wody, po czym w wyniku równie tajemniczej „bilokacji” odkrył tak bardzo potrzebną im studnię, nazwaną potem „Błogosławioną”; później wzniesiono koło niej kapliczkę z wizerunkiem prałata.

Ale nadmiernie surowy, ascetyczny tryb życia podkopał zdrowie niezmordowanego kapłana-apostoła i zmarł on z wycieńczenia w opinii świętości 2 września 1626, w wieku niespełna 41 lat. Według naocznych świadków, gdy odchodził do wieczności, miał wzrok skierowany ku niebu, które w tej samej chwili zajaśniało promieniami wschodzącego słońca.

Grób pobożnego duchownego szybko stał się celem pielgrzymów, którzy – modląc się przy nim – zyskiwali wiele łask. W 7 lat po jego śmierci, podczas prac porządkowych w katedrze, rozległ się głos, że ciało kapłana jest w stanie nienaruszonym. 7 lipca 1633 władze kościelne i świeckie postanowiły otworzyć grobowiec i rzeczywiście stwierdziły, że na zwłokach nie ma śladu rozkładu. W 1656 po raz drugi dokonano tzw. rekognicji, czyli rozpoznania ciała, w obecności wielu wiernych, którzy zauważyli, że w ręce zmarłego znajduje się świeża zielona łodyżka bazylii. Od tamtego czasu roślina ta stanowi część ozdoby jego urny. Trzecią rekognicję przeprowadzono w 1721 na prośbę samego sługi Bożego, który ukazał się we śnie pewnej miejscowej arystokratce, swej czcicielce. 5 czerwca 1913 dokonano ostatniego otwarcia kryształowej urny, która do dzisiaj znajduje się w kaplicy św. Łucji w miejscowej katedrze.

Dzień jego śmierci – 2 września – jest od 1920 czczony koncertem miejskiej orkiestry dla upamiętnienia nie tylko narodzin kapłana dla nieba, ale także cudownego uniknięcia groźnej katastrofy na morzu w tym dniu rok wcześniej. Chociaż lud zawsze nazywał swego prałata „błogosławionym”, to formalna jego beatyfikacja odbędzie się dopiero dzisiaj, dokładnie w dniu jego zgonu, który odtąd będzie także jego wspomnieniem liturgicznym.

« 1 »