I zrobi porządek. Wymiecie, kogo trzeba. Naprawi Kościół. Przyznam, że coraz bardziej smuci mnie tego rodzaju gadanie, bo jest w nim jakaś iluzja, a nawet zakłamanie.
Kościół nie jest precyzyjnie zorganizowaną strukturą, w której na słowo „najwyższego prezesa”, mającego władzę absolutną, wszystko się zmienia… Nawet najlepszy biskup Rzymu nie sprawi magicznie, że kościoły napełnią się świadomymi swego powołania katolikami, a wszyscy kapłani staną się raptem wzorami cnót i ewangelicznej mądrości. „Kocham papieża, bo zrobi z księżmi porządek” – oznajmiła pewna znajoma. Świetnie! Ale bardziej bym się ucieszył, gdyby powiedziała na przykład, że pod wpływem przepowiadania Franciszka poszła do spowiedzi i teraz często jest na Mszy, a poza tym zaangażowała się w parafialne koło Caritas. Na ojcu świętym spoczywają ważne zadania do spełnienia: przede wszystkim ma umacniać braci w wierze, głosząc Ewangelię i naukę Kościoła. Franciszek robi to znakomicie. Żeby tylko jeszcze jego nauczanie każdy próbował odnieść do samego siebie! Innym zadaniem papieża jest sprawowanie rządów m.in. przez nominacje biskupie i kardynalskie. W tych sprawach ojciec święty musi polegać na opiniach dostarczanych mu przez ludzi. Ważne jest więc, aby umiał sobie dobrać właściwie współpracowników. Ale póki co w tym względzie papież Franciszek nie dokonał jeszcze istotnych zmian, a niefortunna nominacja prałata tzw. banku watykańskiego pokazuje, że polityka personalna nie jest taka prosta, pomimo deklarowanych chęci. Nad Kościołem, liczącym sobie ponad miliard dwieście milionów wiernych, w tym 410 tys. księży, papież sprawuje przede wszystkim rządy duchowe. A prawdziwa reforma Kościoła nie zależy od papieskich dekretów, choć te mogą być słuszne i pożyteczne, ale od tego, czy i ilu ludzi nawróci się do Jezusa i przyjmie nauczanie Jego Kościoła. Papież nie dokona cudu w naszych parafiach i wspólnotach. Cudu może dokonać Pan Bóg, o ile otworzymy Mu nasze serca. W tym wszystkim największym absurdem jest przypisywanie Franciszkowi intencji zreformowania Kościoła w duchu medialnego paplania ulubionych księży „Wyborczej”, z których jeden zachwyca się satanistą, a inny – w jakimś zwidzie – rzuca oszczercze insynuacje, że go własny biskup molestował. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ