Krzyż jest także znakiem sprzeciwu – rozłamu z grzechem
Na tak postawione pytanie większość odpowie, że łączyć. Skądinąd słusznie. Wszak jedność jest lepsza niż podziały. Tyle że istnieje jedność na przykład w kłamstwie, złu. Ocena konkretnego postępowania zależy więc od tego, z czym się łączymy lub od czego się oddzielamy. Z tego wynika, że niekiedy lepiej dzielić, niż łączyć. Dlatego też Jezus wypowiada mocno brzmiące słowa: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam” (Łk 12,51). Ramiona Chrystusowego krzyża łączą niebo z ziemią oraz ludzi między sobą, ale z drugiej strony krzyż jest także znakiem sprzeciwu – rozłamu z grzechem. Prorok Jeremiasz był prześladowany przez przywódców, którzy uważali, że jego przestrogi to takie czarnowidztwo, a oni chcieli uprawiać propagandę sukcesu i bezpieczeństwa. Oskarżali więc Jeremiasza: „Człowiek ten nie szuka pomyślności dla tego ludu, lecz nieszczęścia!” (Jer 38,4).
Mój współbrat zakonny, o. Aleksander Jacyniak, wygłosił 10 sierpnia w katedrze warszawskiej okolicznościowe kazanie w kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej. Zauważył, że 10 kwietnia 2010 roku to nie tylko śmierć 96 osób, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale także późniejsze zgony innych osób, związanych z katastrofą. Liczne dziwne samobójstwa i nieszczęśliwe wypadki rzeczywiście zastanawiają i dobrze, że ktoś mówi o tym głośno, stawiając logiczne pytania. Krytycy kazania ojca Jacyniaka argumentowali, że to kazanie polityczne, a poza tym księża powinni łączyć, a nie dzielić. No cóż! Tak samo reagowała propaganda PRL-u na próby wyjaśnienia tajemniczych śmierci niewygodnych dla systemu osób. Wicie, rozumicie – mówiono – po co to rozdrapywać i jątrzyć, życia to nikomu nie wróci… W ten sposób budowano fałszywą jedność, opartą na kłamstwie i zaprzaństwie. Taka jedność okazała się zresztą bardzo mocna, na co wskazuje w III RP zblatowanie pewnych środowisk w imię wspólnych interesów. Ktoś powie, że wtedy mieliśmy totalitaryzm, a teraz jest wolne państwo i nie ma potrzeby, aby księża mówili kazania społecznie zaangażowane, jak to czynili dawniej w rocznice stanu wojennego. Ale co zrobić, kiedy wiele osób ma nieodparte wrażenie, że absurdy i zakłamanie PRL-u wcale nas nie opuściły, tylko zmutowały, przybierając bardziej cywilizowane, ale wciąż wredne oblicze. Dlatego dobrze, że są kapłani, którzy próbują konfrontować się z tą sytuacją.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ