To nie cenzura, a rękoczyny były przyczyną kar dla ks. Mądla.
21.08.2013 09:13 GOSC.PL
Kilka dni temu Polskę obiegła informacja, iż ks. Krzysztof Mądel SJ został ukarany zakazem wypowiedzi dla mediów, odprawiania Mszy św. i spowiadania. Jak można było się spodziewać, osoby troszczące się inaczej o Kościół niczym jeden mąż (i Katarzyna Wiśniewska) zaczęły bronić zakonnika. Przekaz, jak zwykle ten sam – oto autorytarny, hierarchiczny Kościół zamyka usta postępowym, dobrym kapłanom, dzięki którym w Polsce jeszcze ktoś uczęszcza na niedzielną Mszę św. (w przeciwieństwie do Austrii czy Francji, gdzie z pewnością to właśnie zamordystyczni tradycjonaliści doprowadzili do spadku liczby wiernych – chciałoby się dopowiedzieć…). Dziennikarze i publicyści działają jakby mieli wszczepiony czip, który uaktywnia w nich, w odpowiednim momencie, odruchy mające dezawuować decyzję przełożonych i broniące rebeliantów.
Żeby nie było niejasności: nie chodzi tu o przedstawicieli „Kościoła otwartego” (sami tak siebie nazywają) z „Tygodnika Powszechnego”, czy „Więzi”, z którymi można się często nie zgadzać, ale troski o Kościół nie można odmówić, ale o dziennikarzy, których działania wskazują na to, że nie tylko nie rozumieją, ale i nie chcą zrozumieć katolicyzmu. I co gorsza: chcą, by sami katolicy, za ich pośrednictwem, rozumieli coraz mniej. Idą w zaparte nadając, jak TVN24, iż „Kościół zamyka usta kolejnemu księdzu”, gdy np. Artur Sporniak z „TP” decyzję ks. Wojciecha Ziółka rozumie i popiera. O. Mądel nie dostał zakazu wypowiedzi w mediach (jak w przypadku ataku na ks. Longchamps de Berier – skandaliczne) i nie z nimi związana jest kara nałożona na niego przez przełożonego – zakonnik miał uderzyć i zranić współbrata.
Napiszę teraz coś szokującego: księża, zakonnicy kłócą się, wyzywają, biją. To incydenty, niemniej się zdarzają. Przyczyny są różne: czasem chodzi o pryncypia (wygląda na to, że tak było w omawianym przypadku), czasem o zbyt głośno grającą w pokoju muzykę. W zdecydowanej większości przypadków nikt z zewnątrz się o tym nie dowiaduje. Często dlatego, że dojrzali faceci, gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz, potrafią sprawę załatwić polubownie, wyjaśnić sobie sprawę już bez rękoczynów i przeprosić się nawzajem (choć zdarzają się i sytuacje patologiczne). Czasem potrzebna jest mediacja, pomoc przełożonego.
Z oświadczenia ks. Ziółka wynika, że zakaz funkcjonuje do wyjaśnienia sprawy. Którą to sprawę trudno wyjaśnić, ponieważ – przynajmniej tak było jeszcze kilka dni wcześniej – ks. Mądel nie wykazywał takiej woli. Czy w tej sytuacji może być „uchem Chrystusa”, udzielać w jego imieniu rozgrzeszenia, Komunii św.?
Tego typu konflikty zdarzają się, zdarzały i będą zdarzać. Miejmy nadzieję, że współbracia będą potrafili dojść do porozumienia i ks. Mądel z powrotem będzie udzielał sakramentów. Jojczenie wątpliwych przyjaciół Kościoła na zamordyzm z pewnością nikomu nie pomagają.
Stefan Sękowski