W Godzinę W pod pomnikiem Gloria Victis hołd poległym powstańcom oddali nieliczni żyjący weterani, prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, licznie zgromadzeni warszawiacy. To święte miejsce warszawiaków, uczcijmy godnie pamięć walczących o wolności - apelował gen. Zbigniew Ścibor-Rylski. Nie wszyscy posłuchali.
Uroczystości pod pomnikiem Gloria Victis to kulminacyjny moment corocznych obchodów rocznicy. W poprzednich latach zakłócane gwizdami i buczeniem. O godne uczczenie pamięci powstańców apelowali wielokrotnie powstańcy; ponowił ten apel przed rozpoczęciem uroczystości gen. Zbigniew Ścibor-Rylski.
"Przemawiam jako jeden z najstarszych weteranów drugiej wojny światowej. Mam prawie 97 lat. Jestem chyba najstarszym uczestnikiem dzisiejszej uroczystości. Proszę was, posłuchajcie mojego serca, moich słów: uczcijmy godnie pamięć naszych wspaniałych dziewcząt i chłopców, którzy oddali swoje życie za wolność i niepodległość naszej ukochanej ojczyzny. Nie wyrażajcie tu, w nekropolii naszej, swoich poglądów. Swoje poglądy, uczucia pozostawmy gdzie indziej" - mówił łamiącym się głosem Ścibor-Rylski.
"Jest demokracja, możemy wszędzie wyrażać swoje opinie, swoje zapatrywania, ale nie tu! Tu - to święte miejsce nasze warszawiaków. Proszę was gorąco, nie oddawajcie swoich uczuć żadnymi oklaskami ani gwizdami. Zostawcie to sobie gdzie indziej. (...) Pamiętajcie kochani, wolność jest najwspanialsza rzeczą jaką możemy uzyskać. Walczyliśmy o tę wolność tyle lat, uszanujmy tych, którzy oddali swoje życie za tę wolność, za wolność naszej ukochanej ojczyzny, proszę Was z całego serca, uczcijmy godnie pamięć, tych którzy tu spoczywają, dziękuję Wam drodzy warszawiacy, dziękuję!" - apelował generał.
Gwizdy i okrzyki "hańba" nie zniknęły, słychać je było jednak słabiej i rzadziej. Nikt nie krzyczał, gdy wieniec składał prezydent wraz z gen. Ściborem-Rylskim. Cicho było, gdy także w otoczeniu powstańców składały wieńce prezydent Warszawy i przewodnicząca rady miasta - także w otoczeniu powstańców. Spiker nie wymieniał nazwisk przedstawicieli władz, tylko nazwiska powstańców, którzy im towarzyszyli. Okrzyk hańba" i gwizdy było słychać, gdy z wieńcem podchodził premier i Władysław Bartoszewski. Zgromadzeni na Powązkach ludzie uciszali i karcili tych, którzy chcieli krzyczeć.
Weteranów opuszczających Powązki oklaskiwano; skandowano: "Cześć i chwała bohaterom!".
Po zakończeniu oficjalnych uroczystości i opuszczeniu cmentarza przez przedstawicieli władz wieniec przed pomnikiem złożył prezes PiS Jarosław Kaczyński wraz z przedstawicielami klubu PiS.
Prezydent Komorowski, proszony przez dziennikarzy o skomentowanie incydentów, powiedział: "Odkąd żyję świadomie na tym świecie, przychodziłem z moim ojcem z jego kolegami z partyzantki, z ciotką z powstania. To było miejsce spotkań ważne i miejsce ważnych, pięknych przeżyć i nie chcę psuć sobie tych dobrych, ciepłych myśli. Głuchy jestem na tego rodzaju ekscesy".
Złożenie wieńców poprzedziła modlitwa w intencji powstańców. Poprowadził ją ks. prałat Henryk Kietliński - kapelan Szarych Szeregów. "Mocny, a przenikliwy głos syren zatrzymał nas na chwilę refleksji nad bohaterskimi i dramatycznymi dziejami Polski, a równocześnie wezwał nas do modlitwy w ciszy" - mówił. Wspomniał też błogosławionego ks. Józefa Stanka, kapelana powstańczego na Przyczółku Czerniakowskim.
W uroczystościach przed pomnikiem Gloria Victis uczestniczył metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Udział wzięli także reprezentanci Sejmu i Senatu; w imieniu marszałek Sejmu Ewy Kopacz wieniec złożyła poseł PO Małgorzata Kidawa-Błońska. Kwiaty złożyli także działaczka opozycji w PRL Maria Dmochowska i Tadeusz Filipkowski, prezes Fundacji Filmowej AK.
Powstańców warszawskich i stowarzyszenia kombatanckie reprezentowali także wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich Edmund Baranowski, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Leszek Żukowski oraz prezes okręgu warszawskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Stanisław Krakowski. Hołd powstańcom oddała także delegacja Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Powstańcy nie kryli oburzenia na niegodne zachowanie na Powązkach. "Nie odpowiada mi ta cała atmosfera wokół uroczystości, głośne krzyki (...). Świństwem są gwizdy na prof. Bartoszewskiego. Tak nie wolno robić" - powiedział PAP Tadeusz Sułowski z 7. pułku piechoty AK "Garłuch", który w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. walczył na Okęciu.
Wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich ppłk Edmund Baranowski mówił PAP, że odpowiada mu forma uroczystości, ale bez wrzasków i krzyków. "To powinna być uroczystość pełna skupienia, pamięci o tych, którzy spoczywają na cmentarzu" - mówił Baranowski. Odnosząc się do incydentów dodał: "Bez komentarza. Krzyki same komentują siebie".
Tradycja zbierania się przed pomnikiem "Chwała Zwyciężonym" w godzinę "W" ma już kilkadziesiąt lat. Także w czasach, gdy komunistyczne władze zabraniały obchodzenia rocznic powstania, warszawiacy, rodziny poległych oraz żyjący powstańcy przychodzili na Powązki, by w milczeniu oddać hołd bohaterom, złożyć kwiaty i z zapalić znicze na ich grobach.