To papież na wyciągnięcie ręki. Potwierdza to znakomite zdjęcie naszego fotoreportera Kuby Szymczuka, który niemal wszedł do pędzącego samochodu wiozącego Franciszka. Uczestnicy spotkania, których opowieści słuchałem, zgodnie opowiadali: „Nie czuliśmy żadnego dystansu, barier.
Zaskoczyła nas ogromna bezpośredniość”. Nie mam zamiaru porównywać pontyfikatów. Każdy jest wyjątkowy. A jednak pamiętam, jak bardzo czekałem na to, aż Benedykt XVI, którego obserwowałem na spotkaniu z młodzieżą w Chorwacji, choć raz wyjdzie poza protokół i rzuci choć jedno zdanie spoza kartki. Najlepiej po chorwacku. Franciszek, który zdążył przez kilka miesięcy przyzwyczaić nas do swej spontaniczności, nieprzewidywalności i wymykania się z ciasnych szufladek, tym razem przeszedł samego siebie. Porwał młodych. Czy może być zajęcie bardziej stresujące niż dowodzenie grupą facetów ochraniających papieża, który podchodzi do kogo chce i kiedy mu się to żywnie podoba? Podczas nieplanowanego wcześniej spotkania z Argentyńczykami papież „z końca świata” zawołał: „Kościół musi wyjść na ulice, inaczej stanie się organizacją pozarządową. Chcę, żebyście wyszli na ulice. Chcę, żeby Kościół szedł ulicami” „Po pierwsze, po drugie, po trzecie…”. Zdumiewała prostota papieskiego komunikatu. Krótko, jasno, klarownie. Zapamiętam jego: „Powtarzamy: Po pierwsze: zachować nadzieję, po drugie: pozwolić, by Bóg nas zadziwił, po trzecie: żyć w radości. Trzy jasne punkty. „Być sługami komunii i kultury spotkania! Pozwólcie mi powiedzieć, że w tym względzie powinniśmy być niemal obsesyjni” – powiedział podczas Mszy w katedrze św. Sebastiana w Rio de Janeiro. Milionowy tłum młodych na spotkaniu w Paryżu (1997 r.) robił ogromne wrażenie. Ponad trzy miliony zgromadzone na Mszy na plaży Copacabana przejdą do historii. Podobnie jak tańczący biskupi. „Doświadczyliście piękna wspólnoty w Kościele. Czy to prawda?” – pytał żegnający się z Brazylią Franciszek. – Taaak – odpowiedział mu 3-milionowy tłum. To dla mnie kwintesencja tego spotkania. Papierek lakmusowy Światowych Dni Młodych. Brazylia (i cała Ameryka Południowa) to przecież teren harcowania tysięcy sekt i kontestujących katolicyzm nowych Kościołów zielonoświątkowych. Tymczasem w trakcie spotkania oko kamery wyławiało co chwilkę młodych z koszulkami „Proud to be catholic” (Jestem dumny, że jestem katolikiem) czy „100% catholic”. Franciszek przypomniał młodym: „Nie musicie szukać wspólnot poza parafią. Wasz Kościół tętni pełnią życia”. To według mnie najważniejsze przesłanie. Bo i nad Wisłą media relacjonujące spotkanie z powtarzalnością zdartej płyty stosowały schemat: „dobry Franciszek – zły Kościół”. Ci, którzy widzieli transmisję Mszy na plaży Copacabana, przecierali oczy ze zdumienia, czytając tytuł zamieszczony na Onecie: „Franciszek krytykuje Kościół”. I jeszcze jedno: wielu moich znajomych zapamiętało zwykłe, proste, drewniane krzesło, na którym siedział papież w czasie uroczystej Eucharystii. Drobny techniczny szczegół? A może ważna podpowiedź dla współczesnego Kościoła?•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz