W każdej dzielnicy spotkasz tutaj dziesiątki świątyń i miejsc modlitwy różnych wyznań. I tylko na ateistów patrzy się z pobłażliwością i niedowierzaniem. – Przecież nie można nie wierzyć w nic – mówią z przekonaniem Brazylijczycy.
Pisać o Kościele w naszym kraju, to jakby pisać o Kościele w całej Europie – padre Cesare, kapłan z rocznym stażem, wikariusz w parafii Nossa Senhora da Gloria w Rio de Janeiro nie ma wątpliwości. – To Kościół biedny i bogaty zarazem, żywy i entuzjastyczny, a przy tym borykający się ze słabą świadomością religijną swoich wiernych, którzy często są mamieni przez różnego rodzaju sekty – mówi. Zwraca uwagę, że na północy kraju są bardzo silne wpływy wierzeń afrykańskich. – Kiedyś bogaty właściciel, który był chrześcijaninem, nakazywał podwładnym przyjęcie własnej religii. Dawał im figurę Matki Bożej. Oni oczywiście ją przyjmowali, ale widzieli w niej uosobienie swojego bóstwa, któremu oddawali cześć. Tak że klękając przed Maryją, w rzeczywistości klękali przed swoją boginią. Wszystko się wymieszało i to pokutuje do dziś. Mamy ludzi ochrzczonych, którzy jednocześnie praktykują kulty nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. Wszystko przez to, że długi czas księży było tutaj zdecydowanie za mało w stosunku do osób, którym trzeba było głosić Ewangelię – tłumaczy i zachęca, byśmy udali się do parafii Santa Luzia, gdzie posługuje padre Roberto. – Tam znajdziecie wszystko: od biednych faweli aż po ludzi, którzy nie muszą martwić się o to, jak przeżyć – mówi. – Widzieliście film „Miasto Boga”. Ta parafia graniczy z dzielnicą, o której opowiada. Ten ksiądz zbudował tam kościół – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Rafał Kowalski