Szkoda, że autor, który pisze, że „każdy powinien przeczytać konkordat” tak opacznie interpretuje jego zapisy – pisze ks. prof. Wojciech Góralski w polemice z prof. Janem Hartmanem. Znawca prawa kanonicznego i jeden z negocjatorów konkordatu zarzuca autorowi tekstu w "Gazecie Wyborczej" głoszenie nieprawdy i demagogię.
Kolejne tezy „sążnistego” wywodu prof. Hartmana dadzą się sprowadzić do następujących:
1) Polska jest zależna od Kościoła (tu padnie wielce intrygująca sugestia: „Może byłoby lepiej, gdyby Polska, jak wiele państw Europy, dorobiła się własnego Kościoła, niezależnego od Rzymu ?”);
2) Nikt nie traktuje poważnie wynikających z konkordatu zobowiązań strony kościelnej [to jednak i strona kościelna ma jakieś zobowiązania ? – W.G.];
3) Kościół narusza autonomię Państwa polskiego (m.in. poprzez zwracanie się przez episkopat i poszczególnych biskupów do władz publicznych z apelami „o ustanowienie takich bądź innych praw lub podjecie takich bądź innych działań” (przypomina się niedawny wywiad marszałka Bogdana Borusewicza udzielony KAI);
4) Stolica Apostolska – za pośrednictwem biskupów – „ma bardzo silny wpływ na to, jakie mamy w Polsce lub nie mamy) prawo medyczne oraz czego uczy się (lub nie uczy) w polskich szkołach na lekcjach języka polskiego i historii” (współczuć więc w tym miejscu wypada sterroryzowanym przez Rzym i polską hierarchię polonistom i historykom !);
5) Jest czymś „głęboko upokarzającym dla naszego państwa, a tym samym również dla narodu, lecz przede wszystkim niezgodne z prawem, działanie „kościelnych biznesów”, finansowanie przez państwo nauczania religii (czyżby nawoływanie do bojkotu ustawy oświatowej?), czy plan wprowadzenia 0,5 proc. odpisu podatkowego na Kościół;
6) Istotą „przywilejów konkordatowych” jest „wyjęcie Kościoła spod działania polskich władz publicznych” (widać to wyjęcie na każdym kroku …);
7) Art. 27 konkordatu „zastrzega kształtowanie stosunków państwo – Kościół dla rządu i episkopatu” (ew. uzupełnienie konkordatu, przy czym KEP musi mieć upoważnienie Stolicy Apostolskiej);
8) „Nie wolno zmuszać wrogów Kościoła (to również obywatele) do zachowań wyrażających życzliwość dla katolicyzmu” (biedni ci terroryzowani wrogowie Kościoła, jakże wypada im współczuć …);
9) W demokracji nie ma miejsca na połączenie „religii jako formacji kulturowej z religią jako doktryną obcego państwa. Trzeba coś wybrać. Na razie wybrano to drugie” (no, tośmy sobie zgotowali wybór …);
10) „Pozbycie się konkordatu to sprawa godności i suwerenności Polski […] Nie godzi się, by wolna Polska znajdowała się pod kuratelą innego państwa. Ani Moskwa, ani Berlin, ani Rzym […] Czas, by Polacy stali się panami we własnym domu” (nadzwyczaj szczytne hasło !);
11) Najpilniejszą zmianą w konstytucji jest „uwolnienie się od upokarzającego zobowiązania do posiadania ze Stolicą Apostolską konkordatu oraz od samego konkordatu” (czyżby „konstytucjonalista” uważał, że skreślenie odnośnego zapisu w art. 25 ust. 4 z ustawy zasadniczej oznaczałoby ipso facto zerwanie konkordatu ?).
Lektura artykułu znanego filozofa i publicysty napawa smutkiem i niepokojem. Smutkiem, bo ktoś nie znający wystarczająco problematyki (trudno znać się na wszystkim) zabiera autorytatywnie głos, imputując z takim trudem wypracowanej umowie to, czego w niej nie ma i pomijając to, co w niej jest. Szkoda, że autor, który pisze, że „każdy powinien przeczytać konkordat” tak opacznie interpretuje jego zapisy. Że konkordatem, który stanowi kropkę na „i” w długotrwałym procesie normalizacji tak rozchwianych po 1945 roku stosunków Państwa Polskiego i Kościoła katolickiego, niepokoi i straszy, a tym samym sieje niepokój. Że przedstawia go w jakże krzywym zwierciadle. Smuci i to, że ktoś światły zabierając głos na temat konkordatu nie zadał sobie trudu (przynajmniej tego nie widać) przestudiowania innych współczesnych umów konkordatowych, zawieranych także z państwami o znikomej ilości katolików (np. z Państwem Izrael z tego samego roku, co konkordat polski). Wypowiedź prof. Hartmana niepokoi, bo w tylu miejscach rozmija się z prawdą, Stolicę Apostolską przedstawia jako niezbyt nam przyjazne „obce państwo”, nawołuje do „wyzwolenia się” z jego przemocy (chciałoby się powiedzieć: déjà vu ?), sugeruje zainicjowanie w kraju Kościoła niezależnego od Rzymu.
Wydaje się, że piętnaście lat funkcjonowania polskiego, posoborowego konkordatu wyraźnie wskazuje, iż dobrze służy zarówno Kościołowi, jak i państwu, a tym samym stwarza właściwy klimat do „zdrowego współdziałania” (zob. Gaudium et spes, 76) obu wspólnot – religijnej i politycznej – dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego.
ks. Wojciech Góralski
P.S. Co się tyczy zobowiązań „obcego państwa” płynących z konkordatu, generalnie dotyczących przestrzegania prawa polskiego (służących w kilku przypadkach polskiej racji stanu), to usilnie zachęcam prof. Hartmana do przestudiowania następujących zapisów umowy dwustronnej: art. 6 ustt. 2, 3, 4, 5; art. 7 ustt. 3 i 4; art. 8 ustt. 2, 3 (zd. trzecie), 4, 5; art. 10 ustt. 2 i 4; art. 12 ustt. 2 i 4; art. 14 ustt. 1 i 2 (zd. pierwsze i zd. trzecie); art. 16 ustt. 1, 2, 5; art. 16 ustt. 1, 2, 5; art. 17 ustt. 2 in fine i 3; art. 18; art. 19 (zd. drugie); art. 20 ust. 2; art. 21 ust. 2; art. 22 ust. 3; art. 23; art. 24 (zd. pierwsze i zd. trzecie); art. 25 ust 1; art. 26.
*
Ks. prof. Wojciech Góralski (ur. 1939) jest wybitnym ekspertem z zakresu historii prawa kanonicznego i prawa konkordatowego. Wykładał na wielu wyższych uczelniach. Jest członkiem m.in. Komitetu Nauk Prawnych PAN. Jest kierownikiem Katedry Kościelnego Prawa Małżeńskiego i Rodzinnego na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW.