W czasie defilady wojsk w Paryżu Francuzi bojkotowali Hollande'a. Media ukrywają ten fakt.
Jak co roku, tłumy zgromadziły się wzdłuż reprezentacyjnej paryskiej alei, by podziwiać uroczysty przemarsz z okazji 224. rocznicy zburzenia Bastylii. Zgodnie z tradycją, Francuzi hucznie obchodzą rocznicę zburzenia Bastylii w 1789 roku. 13 i 14 lipca we Francji w miastach i na wsiach odbywają się pokazy sztucznych ogni oraz popularne bale organizowane zgodnie z obyczajem w strażackich remizach.
W niedzielę ponad 4800 reprezentantów sił lądowych, morskich i powietrznych Francji pojawiło się na Polach Elizejskich. Nad kroczącymi oddziałami przeleciały w formacjach samoloty wojskowe kreśląc na niebie smugi w kolorach francuskiej flagi.
Ale obchody 14 lipca odbyły się pod znakiem rozgoryczenia i zniesmaczenia wobec trwającej prezydentury Francoise'a Hollande'a. Jak podaje dziennik Le Figaro na swoim portalu, defilada w Paryżu nie zagłuszyła gwizdów tysięcy Francuzów pod adresem obecnego prezydenta Hollande'a. Wznoszono okrzyki: "koniec z socjalistą" i "mamy Cię dość"!.
Przy akompaniamencie tych okrzyków, tradycyjnie przez najszerszą aleję Paryża defilowały oddziały wojsk francuskich.
Na szczycie pochodu znaleźli się żołnierze z Mali oraz z ONZ-owskich sił pokojowych (MINUSMA), które na początku lipca przejęły od francuskich oddziałów odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Mali. Jak podkreślił prezydent Francji, ich obecność i zaszczytne miejsce w defiladzie ma być "hołdem dla tych, którzy aktywnie pomagali przegnać terroryzm z terytorium Mali".
Oprócz oddziałów afrykańskich przed zgromadzonymi tłumami przemaszerowali żołnierze Brygady Francusko-Niemieckiej (BFA), zaproszeni z okazji obchodzonej w tym roku 50. rocznicy podpisania Traktatu Elizejskiego, który ustanowił zasadę ścisłej współpracy między obydwoma państwami.
Oprócz wojsk pieszych reprezentacyjną aleję Paryża pokonało również 241 konnych oraz 265 pojazdów wojskowych.
Ze względu na wymuszone kryzysem cięcia, tegoroczna defiladę była mniej okazała niż w latach ubiegłych. Jednym ze sposobów na ograniczenie kosztów było zaprezentowanie na niej tylko najnowocześniejszego sprzętu i uzbrojenia.
Barwnej defiladzie przyglądali się sam prezydent, premier i członkowie rządu. Goście, którzy zasiedli w loży honorowej na zaproszenie Hollande'a, a więc byli sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun oraz tymczasowy prezydent Mali Dioncounda Traore, nie kryli zainteresowania dochodzącymi ich uszu okrzykami dezaprobaty wobec rządzącego Francja socjalisty.
Tegoroczne obchody Święta Narodowego w kraju Napoleona odbyły się także w cieniu trwających od kilku miesięcy demonstracji w obronie rodziny. Jak piszą na stronach Facebook młodzi Francuzi, dziś na Polach Elizejskich pojawiały się także transparenty przeciw zalegalizowanym niedawno przez tzw. prawo Taubira małżeństwom homo. Kilka z nich szybko zarekwirowała francuska policja. Jak twierdzą dziennikarze francuskiej agencji AFP, osoby, które próbowały przedostać się na Pola Elizejskie w różowych koszulkach z napisem "Manif pour tous", były dokładnie sprawdzane przez policję. "Dlaczego o ich obecności i o tym jak traktowała ich policja nie poinformowały dotąd żadne dzienniki" - pisze Pierre Lellouche, deputowany prawicowej UMP. Podobne uwagi mieli reporterzy AFP - żaden z relacjonujących przebieg defilady dziennikarzy w TF1 i France 2 (relacja na żywo z Pół Elizejskich odbywała się jednocześnie prawie na wszystkich kanałach francuskiej telewizji) nie zająknął się nawet o obecności flag w obronie rodziny, transparentów, balonów? Czemu kamery z uporem unikały kadrowania takich obrazów? Francuska Jedynka natomiast wyemitowała, jak co roku, wywiad z prezydentem. Promieniował on optymizmem nawet w tak drażliwych ostatnio kwestiach we Francji jak rosnące w rekordowym tempie bezrobocie. Z ust dziennikarzy nie padło ani jedno pytanie dotyczące prawa Taubira i manifestacji w obronie rodziny.
Tymczasem jak podaje dziś Radio Watykańskie francuscy policjanci są zawstydzeni z powodu roli, jaką kazano im odegrać w politycznej walce z przeciwnikami tzw. małżeństw homoseksualnych. Zdaniem rozgłośni pisze o tym miesięcznik związku zawodowego (SCPN), zrzeszającego 60 proc. policjantów. Nie chcemy być policją polityczną, stróżami opinii – piszą związkowcy.
Przypominają oni, że w ostatnich tygodniach wystawiono ich na pośmiewisko. Ogromną popularnością cieszyły się bowiem w internecie filmy pokazujące bezwzględną surowość policji względem obrońców rodziny, a zarazem jej bezradność i bezczynność wobec chuliganów, rabusiów i pseudokibiców. Tytułem przykładu wspominają o dziwacznym rozkazie zatrzymywania wszystkich, którzy noszą koszulkę z logiem manifestacji w obronie rodziny. „Nasi koledzy, którzy nie podporządkowali się temu rozkazowi, uratowali honor policji” – czytamy w miesięczniku związku zawodowego francuskich policjantów.
Joanna Bątkiewicz-Brożek /Le Figaro