Konwencje partyjne to wielkie widowiska, negocjacje stają się spektaklem, a konsultacje happeningiem. A wyborcy chcą, by choć przez chwile było tak… na serio.
02.07.2013 16:27 GOSC.PL
Od kilku dni media pełne są porównań, kto lepiej wypadł na krajowej konwencji swojej partii: Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk? Który lider był bardziej sugestywny, mówił z większym przekonaniem, wywołał większy aplauz. Znaczy to tylko tyle, że cel, jakim było ustalenie terminu i miejsca konwencji PO dokładnie w tym samym czasie i regionie, co konwencji PiS został spełniony.
Platforma Obywatelska od lat gra w to, w co wygrywa. Chodzi nie tylko o konkurs piękności, elokwencji, wizerunkowej sprawności, ale także polityczne szachy. W które jak wiadomo gra tylko dwóch zawodników. Cała polityka partii rządzącej prowadzona jest w odniesieniu do Jarosława Kaczyńskiego, a nie problemów, jakie trzeba rozwiązać, czy wyzwań, które przed nami stoją. I tu nic się nie zmienia.
W miniony weekend byliśmy świadkami starannie wyreżyserowanego korespondencyjnego pojedynku. Wybór broni jak zawsze należał do Donalda Tuska, tym razem chodziło o to, kto odpowiada za zgodę na morderczą dla naszej gospodarki redukcje CO2. Przy czym meritum tak naprawdę jest mniej ważne niż sam spór. Chodzi o to, by wszyscy znów musieli się opowiedzieć po czyjejś stronie. Wybór tematu jest istotny tylko w jednej kwestii: na ile ma potencjał sprowokowania drugiej strony.
Teatralizacja polskiej polityki staje się już naprawdę nieznośna. To, że reżyserowane są partyjne konwencje, z natury mające charakter widowiska, to jeszcze pół biedy. Ale i na co dzień politycy całą energię skupiają na wymyślaniu happeningów i prowokacji. Gorzej, że widowiskiem stają się też demokratyczne procedury, np negocjacje w Komisji Trójstronnej. Związki wchodzą, tylko po to by wyjść i ogłosić powstanie komitetu protestacyjnego. Rząd udaje, że jest tym kompletnie zaskoczony i „ujawnia” nagrania z rozmów. Zamiast zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem jakim są setki tysięcy podpisów rodziców domagających się referendum ws obowiązku szkolnego dla 6 latków, premier urządza talk show z „supernianią”. Itd., itp.
Polityka niewątpliwie jest sztuką… osiągania celów, które są możliwe do osiągnięcia. W polityce na pewno trzeba grać, planować kilka ruchów do przodu, angażować emocje milionów. W pewnym sensie polityka to teatr. Ale nie kabaret.
Piotr Legutko