Minister zdrowia jest hojny – z naszej kieszeni.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz twierdzi, że niepłodność nie jest ani prawicowa, ani lewicowa, ale jest chorobą, którą można leczyć nowoczesną metodą (czyt. in vitro).
Owszem, samo myślenie o niepłodności nie jest ukierunkowane w żadną stronę polityczną, ale myślenie ministra zdrowia o in vitro zdecydowanie zbacza w jedną stronę, mimo że on sam nie chce czynić z tego sprawy politycznej. Powszechnie wiadomo, że in vitro nie leczy bezpłodności - osoba bezpłodna nadal pozostaje bezpłodną, ale minister zdrowia chyba tego nie widzi.
Co więcej „dostęp do metody in vitro będzie możliwy niezależnie od zasobności portfela” – dodał jeszcze na konferencji w Białymstoku Arłukowicz. Nie wspomniał jednak, że to pieniądze z naszych obywatelskich portfeli będą ciągnięte na pseudoleczenie. Szkoda, bo okazuje się, że „jeden cykl zapłodnienia in vitro został wyceniony przez resort zdrowia na maksymalnie 7,5 tys. zł. Koszty programu, który ma być realizowany od 1 lipca 2013 r. do 30 czerwca 2016 r., to w sumie w ciągu trzech lat ok. 250 mln zł”(!)
Ale minister zdrowia na pewno tego w swoim portfelu nie odczuje.
Małgorzata Gajos