Ludzie krzyczeli, gdy przechodziliśmy przez ulice Arushy (Tanzania) Modliliśmy się nad osobami o uwolnienie spod wpływu złych duchów. Wielu zostało uzdrowionych. Ale był też przypadek, gdy zły duch powiedział ustami kobiety "ja jestem w jej krwi ja nie odejdę" - opowiada misjonarz.
26.06.2013 08:51 GOSC.PL
Brat Damian Lenckowski, Misjonarz Pokoju obecnie pracujący na terenie wikariatu apostolskiego Bomadi w południowej części Nigerii, nie sprawia wrażenia herosa. Drobny, niepozorny, wygląd raczej chłopięcy niż męski. A jednak poznając bliżej jego i jego współbraci Kelvina i Raphaela, echem odbijały się we mnie słowa z listu apostoła Pawła do Tymoteusza: "Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku, lecz wzorem bądź dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości!" (1Tm 4, 12)
Przez ostatnie lata, na skutek różnych doświadczeń, wyuczyłem się odwoływania do struktur i liczb, dopytywania się o wyuczone kompetencje etc. Krok po kroku, wkomponowałem się w przypadłość tzw. dorosłych, o której wspomina z rozbrajającą szczerością A. de Saint Exupery w "Małym Księciu"...
Wizyta w nigeryjskiej wiosce i przebywanie z braćmi, których styl życia powala prostotą, wywróciła to myślenie nogami do góry. Kazała po raz kolejny postawić pytania czy w życiowej misji podążamy za ogniem, który, Bóg wkłada w serce, czy w obawie przed nieopanowaniem ewentualnego pożaru, chuchamy i dmuchamy aż w końcu... pozostaje równomiernie tlący się mały płomień.
Rzecz jasna, nie chodzi tu o, jak zwykło się mówić, przeciwstawianie charyzmatu urzędowi, ale o odwagę zaufania charyzmatowi, nawet "niekonwencjonalnemu", przy zachowaniu wdzięczności i respektu dla urzędu. A po owocach poznajemy drzewo. W nigeryjskiej wiosce drzew jest wiele. Owoce z drzewa braci Misjonarzy Pokoju mają smak dobry. I są pożywne dla wielu tamtejszych mieszkańców.
"Kiedy musiałem opuszczać Tanzanię, biskup dał mi możliwość: zostać świeckim i prowadzić wybudowany przeze mnie sierociniec, albo pozostać zakonnikiem i wyjechać z kraju (na skutek napiętej sytuacji ze społecznością muzułmańską - kb.). Po tygodniu powiedziałem biskupowi: obiecałem Bogu służyć jako zakonnik. Z płaczem opuszczałem Tanzanię. Do Nigerii wróciłem bez niczego. Ale jestem szczęśliwy, bo jestem wolny" - opowiada Damian (24 lata). I mówi prosto, że "bez Kościoła nie da się żyć. To Kościół dał mi życie i Kościół przyjął mnie do swej wspólnoty. To czemu miałbym być nieposłuszny Kościołowi?".
Od czasu przyjazdu do Afryki, 5 lat temu, Damian zjechał kilka krajów głosząc Jezusa, nauczając, prowadząc modlitwy o uzdrowienie. Dokonało się również wiele przypadków fizycznego i duchowego uzdrowienia. Gdy w Ugandzie głosił słowo o mocy krzyża, w chwili podniesienia krucyfiksu, ponad sto osób padło na ziemię. W nigeryjskiej wiosce Uduophori, gdzie bracia żyją od sierpnia 2012 miało miejsce wiele przypadków uwolnienia od złych duchów.
"Ludzie wymiotowali złym duchem, amulety spadały im z rąk. Zły duch jest wyrzucany przez moc i ogień modlitwy. W czasie takiej modlitwy moc boża jest już w ciele. Dlatego kilka osób musi trzymać osobę na która jest modlitwa, gdyż zły duch targa tą osobą, bo nie chce jej opuścić Osoba ta przybiera wtedy różne pozycje dopóki nie zostanie uwolniona. W naszej wiosce wielu ludzi zostało już uwolnionych od złego ducha. Ja również. Dlatego dziękujemy Bogu za białego człowieka, który przybliża nas do Jezusa" - mówi Machine Donatus mieszkaniec wsi, katechista. były złodziej. I dodaje: "To Afryka, My tu jesteśmy silni. Tańczymy z mocą. I modlimy się z mocą".
Damian słysząc to wszystko tylko się uśmiecha. I lekko zmieszany mówi: "Ja tu niczego nadzwyczajnego nie robię. To Jezus działa. A jeśli chce się posługiwać mną jako narzędziem, to ja nie chce przeciwstawiać się woli Bożej".
Brat Damian Lenckowski modli się na jedną z kobiet z Uduopjori, która spontanicznie poprosiła braci o modlitwę. W czasie modlitwy kobiety z wioski przykrywają głowy. Krzysztof Błażyca /GN Koloryt miejsca, gdzie pracują misjonarze niech odda poniższy wiersz.
Dżu - dżu
Tam nie idź - powiedział biskup Hiacynt
kiedy go zapytałem o radę
czy odwiedzić kapłana
który w zaroślach odprawia gusła
przed dniem targowiska.
Nie dotykaj, ręki nie podawaj - rzekł
Kelvin, opowiadając
jak człowieka widziano
w dwóch miejscach naraz
odległych od siebie o dzień drogi.
I kulę wystrzeli w górę
a uśmierci tego kto mówi nieprawdę
sypnie ci w twarz pudrem
przejmie nad tobą kontrolę
Niedaleko wioski jest też
jaskinia pytona olbrzyma.
Wejdzie do niej kapłan
i senator, który tam ukrył konstytucję państwa.
Senator moc swą okazał
bestii nie lękliwy.
W Warri czarownik pokładał się
z dziewczyną. Gdy żądzę
swą zaspokoił rozpoczął przemianę
kobiecego ciała w węża.
Nie dokończył. Wykrzyknęła: Jezu!.
Przybiegli z recepcji. Wezwali wojsko.
Zastrzelili pół gada pół kobiety.
W gazetach pisali, mówili w telewizji.
Cała wieś tym żyła. Nawet biskup mówił.
I mówiła siostra zakonna.
O chłopaku, który Port Taco
okradł bank.
Goniony przez policję zamienił się w kota.
Niestety wpadł pod samochód.
Pod kołami znaleziono człowieka.
W zagajniku przeklętym na trawie
leżą czerwone łuski od pocisków
i małe butelki po medykamentach.
W rodzinie papy Simona zmarło 26 dzieci.
Przyszedł. Mówił dwie godziny.
Powódź wypłukała z jego ziemi
czaszkę psa, krokodyla, kokos, zardzewiałą maczetę.
Dżu - dżu się mści na tych którzy się odwrócili.
Tak wierzą w wiosce choć chcą ufać Bogu.
Papa Simon prosi o modlitwę.
Chce uwolnić ziemię.
Damian rusza uzbrojony
w różowy spryskiwacz do kwiatów
z poświęconą wodą i słoik benzyny.
Spalimy dżu-dżu
Poświęcimy ziemię
Pobłogosławimy dom.
O darose Boromo Weri Ofafo Ise!
W imię Oj ca i Syna i Ducha.!
O misji w Uduophori również:
Krzysztof Błażyca