Dlaczego zwlekał? Dlaczego się spóźnił? Czemu nie przebiegł tych trzech kilometrów, by uzdrowić przyjaciela?
24.06.2013 15:20 GOSC.PL
Dopóki tam nie pojechałem nie wiedziałem, że to tak blisko. Zaledwie rzut beretem. Rzut kamieniem.
Betania leży 2700 metrów od Jerozolimy. Ile czasu zajęłoby Mu przejście tego kawałka? Dwie godzinki? Jeszcze mniej?
Mogę sobie wyobrazić wzburzenie Marty, która wybiega na drogę i bezradnie wrzeszczy: „Gdybyś tu był, mój brat by nie zginął”. Teraz cztery dni „po”, to możesz sobie przychodzić... Teraz jest za późno. Teraz to już nic nie da się zrobić. Jest, jak mawia się na Śląsku „po ptokach”.
Dlaczego Jezus zwlekał? Dlaczego nie przebiegł tych trzech kilometrów, by uzdrowić „tego, którego miłował”? Dlaczego przez dwa dni bezczynnie czekał aż będzie „pięć po dwunastej”? Zbyt późno na cokolwiek.
– Czynię to po to – wyjaśnia – aby chwała Mojego Ojca wzrosła. Aby ludzie nie mówili o mnie: „To Ten, który uzdrowił Łazarza”, ale „Ten, który wyprowadził przyjaciela z grobu”. Chcę wyprowadzić z tej martwej sytuacji jeszcze większą chwałę Ojca. „Choroba ta nie zmierzała ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”.
Poczekaj – zdaje się szeptać – nawet jeśli jesteś w martwej sytuacji, a twoje grzechy już cuchną, poczekaj. Jeszcze 4 dni.
Marcin Jakimowicz