Program „Rodzina na Swoim” ma zastąpić „Mieszkanie dla Młodych”. Czy łatwiej będzie o własny kąt? Z naszej analizy wynika, że politycy nie mają całościowej koncepcji, jak skutecznie rozwiązać palący problem braku mieszkań.
Podczas kampanii wyborczej w 2005 roku prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński obiecywał, że jeśli jego partia wygra wybory, w Polsce powstanie 3 mln nowych mieszkań. Od strony finansowej i logistycznej był to postulat zupełnie nierealny, jednak wskazywał na rzeczywiste potrzeby Polaków. Zdaniem wielu ekspertów, w Polsce brakuje ok. 1,5 mln mieszkań. Nic nie wskazuje, że to się szybko zmieni. Pomoc z budżetu Pod koniec 2012 roku wygasł program „Rodzina na swoim”, wprowadzony za rządów PiS. Zakładał on, że budżet państwa będzie dopłacać małżeństwom przez pierwsze 8 lat spłacania kredytu do odsetek. W efekcie, za kwotę, która do 2020 roku (wtedy skończą się dopłaty) wyniesie ok. 8 mld złotych, wsparto zakup ok. 192 tys. mieszkań. Połowę (55 proc.) stanowiły mieszkania używane, co czwarte (26 proc.) było mieszkaniem nowym, reszta (18 proc.) to nowe domy jednorodzinne. Platforma Obywatelska, od początku sceptyczna wobec RnS, po dojściu do władzy wprowadziła zmiany utrudniające dostęp do korzystania z niego i wypaczające jego pierwotny sens. Korzystanie z programu „Rodzina na swoim” umożliwiono osobom samotnym oraz obniżono limity cen mieszkań, których zakup mógł zostać dofinansowany przez państwo, do poziomu, który czynił nierealnym zakup mieszkania niebędącego zupełną ruderą. W końcu program wygaszono. W maju 2013 z Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej wyszła ostateczna wersja programu „Mieszkanie dla młodych”. Osoba samotna lub małżeństwo bez dzieci otrzyma od państwa dopłatę w wysokości 10 proc. wartości mieszkania, które chce kupić. Na przykład chcąc nabyć mieszkanie za 240 tys. zł, otrzymamy dopłatę w wysokości 24 tys. zł, co stanowić będzie część wkładu własnego do kredytu. Rodzina z co najmniej jednym dzieckiem otrzyma dopłatę w wysokości 15 proc., czyli na naszym przykładzie 36 tys. zł, a jeśli w trakcie spłacania kredytu urodzi jej się trzecie bądź kolejne dziecko, wówczas budżet spłaci dodatkowo jeszcze 5 proc. kredytu (w podanym przykładzie będzie to 48 tys. zł).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski