Szaleństwo „antydyskryminacyjne” wzrasta: niemiecka uczelnia wprowadza żeńskie formy dla mężczyzn.
Władze Uniwersytetu Lipskiego (tradycja sięgająca 1409 roku) w ramach „równouprawnienia” postanowiły zerwać z wielowiekową dominacją mężczyzn w świecie akademickim. W związku z tym zapisały w statucie, że odtąd wszystkie zawody pełnione w uczelni będą miały formę wyłącznie żeńską, z adnotacją, że wykonują je też mężczyźni. Tak więc nawet profesor będzie teraz „profesorką”, a rektor „rektorką” (choć do tej pory obowiązywały obie formy).
Senat uczelni zgodził się na takie zmiany w połowie kwietnia, miesiąc temu zgodę wyraził rektorat, teraz jeszcze musi się w tej sprawie wypowiedzieć saksońskie Ministerstwo Nauki. Ponieważ jednak uczelnia, jako jednostka autonomiczna, ma prawo nadawać nazwy zawodom wykonywanym na jej terenie, rzecznik ministerstwa już zapowiedział, że sprzeciwu nie będzie. Jak donosi „Der Spiegel” pomysł używania tylko form żeńskich zgłosił „profesorka doktorka fizyki” Josef Kaes.
Decyzja wzbudziła spore zainteresowanie w niemieckich mediach. W wywiadzie, jakiego udzieliła dziennikowi "Süddeutsche Zeitung", rektorka szkoły Beate Schücking musiała odpowiedzieć m.in. na pytanie, czy członkowie senatu podczas podejmowania decyzji byli trzeźwi. Jednocześnie w oświadczeniu władze uczelni stwierdzają, że decyzja polega przede wszystkim na tym, że formą podstawową jest forma żeńska, natomiast forma męska występuje dopiero w przypisach. - Decyzja senatu wskazuje na to, że kobiety są dziś na Uniwersytecie Lipskim w większości. To zadziwiające, że ten nie dający się obalić ani logicznie, ani formalnie akt spotkał się w kraju, w którym mężczyźni i kobiety są równouprawnieni, z tak wielkim zainteresowaniem. Oddźwięk ten wskazuje właściwie na to, że mimo wszystkich prawnych regulacji mamy do czynienia z poważnymi deficytami na tym polu - można przeczytać w oświadczeniu.
fk / sks /Puls Biznesu