Zakaz medialnych wypowiedzi ks. Lemańskiego ratuje przed kompromitacją… ks. Lemańskiego.
05.06.2013 14:58 GOSC.PL
Znany z ostrej krytyki nauczania Kościoła ks. Wojciech Lemański, proboszcz z podwarszawskiej Jasienicy i bloger NaTemat.pl doczekał się zdecydowanej reakcji swojego przełożonego, abp Henryka Hosera, który zakazał mu wypowiedzi dla mediów.
Wiadomość o zakazie doprowadziła do medialnego trzęsienia ziemi i przesyconej emocjami dyskusji, w której obrońcy ks. Lemańskiego ze szczególnym namaszczeniem wylewają wiadra pomyj na arcybiskupa. A bo to „ksiądz niszczony przez biskupa”, a bo to „Hoser w roli inkwizytora”, a to, że „biskup stosuje zamordyzm” a „w Kościele rzymskim nie ma wolności”. Emocji sporo, argumentów brak. Zastanówmy się na chłodno, bez hormonalnego wrzenia, dlaczego ten zakaz.
Primo. Ks. Wojciech Lemański domaga się szacunku dla wszystkich ludzi. Sprzeciwia się „językowi nienawiści” jaki jego zdaniem zastosowano w dokumencie bioetycznym KEP i jaki stosuje wielu katolików sprzeciwiających się procedurze In vitro. Wszystko cacy. Też nie jestem fanem formy przekazu posłanki Pawłowicz. OK. Ale jeśli chcemy podyskutować o języku formy przekazu (a podobno o to chodzi Lemańskiemu), to warto byłoby spróbować konstruktywnie. Złota zasada Kościoła głosi „potępiać grzech, nie potępiać grzesznika”. Oba człony zasady obowiązują. Tymczasem proboszcz z Jasienicy w szacunku do ludzi, którzy stosują zapłodnienie na szkle powstrzymuje się od negatywnej oceny moralnej głęboko niemoralnej procedury. W walce o formę poświęca treść.
Secundo. Ks. Lemański wypowiada się na temat, o którym chyba nie ma pojęcia. I naprawdę nie bawię się w ocenę jego intencji. Być może wcale nie są złe. Możliwe, że jest głęboko przekonany, że to co robi, jest wyrazem troski. Tyle, że popełnia przy tym elementarne błędy. Na przykład zdaniem ks. Lemańskiego procesy zachodzące w naturze tak samo podlegają ocenie moralnej jak procesy spowodowane przez człowieka. Zaznaczył to w programie Tomasza Lisa, kiedy śmierć zarodków w procedurze In vitro porównał do obumierania zapłodnionych komórek w naturalnym zapłodnieniu. Tymczasem przedmiotem materialnym teologii moralnej i etyki jest czyn ludzki. Tylko i wyłącznie czyn ludzki. O tym uczą się studenci teologii na pierwszym wykładzie z teologii moralnej. Fakt, że ksiądz katolicki tego nie wie, kompromituje jego samego i – niestety – naraża na szwank wizerunek Kościoła, którego jest reprezentantem. Ks. Wojciech Lemański po prostu wykazuje się w dyskusji szokującą ignorancją. Między innymi dlatego zakaz medialnych wypowiedzi jest uzasadniony. I nie rozumiem oburzenia protestujących w internecie obrońców Lemańskiego. Czy gdyby z politechniki zwolniono profesora matematyki, który nie ma pojęcia o dodawaniu w zakresie dwudziestu i nie zna tabliczki mnożenia też byliby tak oburzeni? Raczej nie spodziewam się, by nazywali rektora inkwizytorem i oskarżali władze uczelni o zamordyzm.
Tertio. Argument prosty jak konstrukcja cepa. Ks. Lemański występuje w mediach jako – i tutaj zaskoczenia nie będzie – ksiądz. Reprezentant Kościoła katolickiego. Nie jest anonimowym Wojtkiem, mieszkańcem wioski pod Warszawą. Jest przedstawicielem konkretnej organizacji, konkretnej wspólnoty osób. Instytucji, która ma święte prawo ustanowić swój statut, wartości jakimi się kieruje. Jeśli występując jako jej reprezentant wygłasza poglądy sprzeczne z zasadami obowiązującymi w organizacji, to władze mają prawo zabronić mu takich happeningów. To dosyć ciekawe, że kiedy Jarosław Gowin krytykował publicznie działanie swojego przełożonego, premiera Tuska, to ci sami ludzie, którzy dziś bronią Lemańskiego, domagali się, aby premier zdymisjonował Gowina za nielojalność. I to pomimo tego, iż Donald Tusk od lat deklaruje, że w jego partii panuje wolność wyboru w sprawach światopoglądowych. Kościół nigdy nikomu nie obiecywał relatywizmu i otwarcie się relatywizmowi sprzeciwia. Zasady wewnątrz są dosyć proste. Możemy poszukiwać prawdy, możemy dyskutować, ale na poważnie. Lemański tego nie zrobił. Bezmyślnie i bezpodstawnie atakując Kościół. Nikt go z Kościoła nie wyrzucił. Dostał tylko zakaz wypowiadania się w mediach w imieniu Kościoła, bo to co mówi, nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem wspólnoty, którą reprezentuje.
Wojciech Lemański wiedział o tym, że przyjmując święcenia, nie rozpoczyna pracy w zawodzie „ksiądz”, ale rozpoczyna życie w określonym powołaniu. Oddaje życie Kościołowi. Przed święceniami podpisywał stosowne dokumenty, że robi to świadomie. I każde słowo, które wypowie, będzie odbierane jako słowo księdza, a nie prywatnej osoby. Co w tym dziwnego, że abp Hoser zakazuje mu medialnych występów w sytuacji, kiedy jego wypowiedzi są niespójne metodologicznie i atakują wspólnotę, której przysięgał służyć? Ten zakaz ma na celu także uratowanie ks. Lemańskiego. Przed ostateczną kompromitacją.
Przeczytaj:
Wojciech Teister