Kolejny raz 200!

Ekipa dzisiaj bardzo prosi nas o modlitwę... 3 dni powyżej 200 km po tak trudnych drogach to naprawdę wyczyn.

Choć siostra Iwona nie przyznała się do nieprzespanej nocy, Jej promienna fizjonomia też tego nie zdradziła, ale przecież ktoś wyprał i wysuszył wszystkie koszulki naszych bohaterów. Ktoś ugotował jajka na śniadanie, nakrył do stołu, pokroił sery, szynki i … zrobił pyszną owsiankę. Tego się nie da inaczej nazwać... to po prostu miłość!!! Dać z siebie tyyyyle... całkiem obcym ludziom. Tym bardziej, że pobudka była o 5:00, a o 5:30 już wszyscy modlili się wspólnie na Eucharystii.

Wyjazd o 7:00. Miasto o tej porze było mocno zakorkowane, co z jednej strony dodało radości rowerzystom, z drugiej strony... było tu mnóstwo samochodów ciężarowych, które nawet w korku nieprzyjemnie się mija. Pierwszy dystans 53 km. Przerwa na stacji benzynowej. W trakcie tego krótkiego dystansu miały miejsce pierwsze sprzeczki na wyprawie i Ojciec Prowadzący musiał zareagować. Przy stacji odbyło się pierwsze poważne spotkanie dyscyplinarne. Nie zostały zdradzone żadne szczegóły... na te pozostaje nam czekać jeszcze 6000km i 8500 z powrotem ;)

Następny dystans 62km, w międzyczasie przewrócił się Michał Piec, a Kubie Kostrzewskiemu złamał się tylni bagażnik. Muszę przyznać, że jako średnio doświadczony rowerzysta trudno mi sobie wyobrazić drogi, po których jeżdżą nasi śmiałkowie... trudno mi przyjąć od tak, prostu „złamany bagażnik”.... przecież to nie tektura, sprzęt został dobrze dobrany i przygotowany do wyprawy. Nie pamiętam, żeby na którejś z wypraw działy się podobne rzeczy. A tutaj codziennie coś. W tej sytuacji Ania Baran uratowała kolegę i pożyczyła Mu na następne 6000km swój przedni bagażnik ;) Kolejną wywrotkę zaliczyła Hania. Górnik poluzował też hollowtech w korbie. Na drodze cały czas duży ruch. Po jakimś czasie ekipa trafia na ruch wahadłowy. Remonty na długości 30km. Setki tirów, ciężarówek, znacznie więcej niż samochodów osobowych. Czasem udaje się przejechać kawałek poboczem ale nie zawsze jest albo nie zawsze da się nim jechać. Przerwa obiadowa przy markecie. Na zakończenie przerwy litania i modlitwa do bł. Jerzego Popiełuszki. Ostatni odcinek najtrudniejszy ze względu na ruch ciężarowy, wręcz ogromny. Dużo spalin, dużo kurzu. Po przejechaniu dystansu 202km, wszyscy mają po 5cm piasku i kurzu na twarzy. Ogólnie trudny dzień, zimno i raczej pochmurnie. Wieczorem temperatura nie przekraczała 10 stopni. Zimny wiatr. W wiosce, do której przybyła ekipa, udało się załatwić nocleg w świetlicy wiejskiej. Niestety, można będzie tylko rękami otrzeć kurz z twarzy, ponieważ nie ma tutaj bieżącej wody. Ogólnie ludzie bardzo się cieszyli z przyjazdu takiej ekipy bohaterów. Robili zdjęcia i obiecali przyjść rano.

Dzisiejszy dzień nasunął Ojcu Prowadzącemu refleksję na temat jedności - nie tylko katolików, czy chrześcijan, ale wszystkich ludzi. Jezus dzisiaj mówi „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. I tak widać, że wyprawa łączy ludzi nie tylko jadących na rowerze, ale także tych, którzy modlą się za naszych śmiałków, którzy piszą, angażują się w telewizji jednej i drugiej, którzy w jakiś sposób starają się, żeby ekipa osiągnęła cel. Bóg łączy, jest bardzo otwarty, ale żeby Duch Święty mógł działać, potrzeba otwartości także z naszej strony. Dla Niego wszyscy jesteśmy równi, nie ma niewolnika, ani człowieka wolnego, równego i równiejszego. Wszyscy jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie. I dlatego potrzeba nam zrozumienia, otwartości, spojrzenia sobie w oczy, uśmiechu i miłości, żeby to piękne ciało mogło działać.

Ekipa dzisiaj bardzo prosi nas o modlitwę... 3 dni powyżej 200 km po tak trudnych drogach to naprawdę wyczyn. Mają jeszcze sporo do nadrobienia, dlatego pamiętajmy o wsparciu dla nich każdego dnia!

Hasło dnia : „Jedziemy jak rosyjski pociąg”. (siostra Iwona)

« 1 »