Pogrzeb w Ruptawie

Gdy podeszliśmy pod dom pogrzebowy, spojrzałam w to niebieskie niebo, na którym jeden z obłoków przypominał swoim kształtem postać anioła. Serce ścisnęło się na ten widok.

Chciałabym podzielić się z Państwem moimi refleksjami, odczuciami, przeżyciami związanymi z udziałem w pogrzebie, który odbył się 18 maja w Ruptawie.

10 maja media zaczęły donosić o tragedii, jaka rozegrała się w Ruptawie, dzielnicy Jastrzębia Zdroju, o istnieniu której mało kto wcześniej wiedział i słyszał. Mimo ogromu różnego rodzaju tragedii przedstawianych w wiadomościach, ta najbardziej mnie przeniknęła i nie dawała spokoju. Słysząc każdego dnia o śmierci kolejnych członków rodziny Perzyńskich, modliłam się nieustannie o życie wieczne dla zmarłych i siły do przetrwania dla żyjących. Czułam ogromną potrzebę uczestnictwa w ich pogrzebie, by wspólnie z innymi połączyć się w modlitwie. W czwartek 16 maja na maila przyszło info o pogrzebie. „Jak dobrze, że będzie w sobotę i nic nie przeszkodzi w uczestnictwie w nim” – pomyślałam. W mailu było info o zamówionym wieńcu i propozycja, by każdy z uczestników pogrzebu miał ze sobą różę. Przez cały tydzień myśli krążyły głównie wokół rodziny Perzyńskich, a serce ściskało współczucie dla tych, którzy pozostali i muszą zmagać się z tą ogromną tragedią, w której podczas tak krótkiego czasu, nagle traci się to, co tak ważne dla każdego człowieka – najbliższą rodzinę, ukochaną żonę, matkę i owoc małżeńskiej miłości – czwórkę dzieci.

W sobotni poranek niebo przykrywały ciężkie chmury, ich ciężar w pewien sposób czuło się również na sercu. Podróż do Jastrzębia Zdroju przebiegła szybko, sprawnie i bezpiecznie. Mimo iż jeszcze gdzieniegdzie widać było ciemne chmury, nad ruptawską świątynią niebo było niebieskie, jakby Bóg szeroko otworzył jego wrota, chcąc pogrążonym w żałobie ludziom dodać trochę otuchy i światła, otaczając ich nieutulony żal ciepłem słonecznych promieni.

Gdy podeszliśmy pod dom pogrzebowy, spojrzałam w to niebieskie niebo, na którym jeden z obłoków przypominał swoim kształtem postać anioła. Serce ścisnęło na ten widok i pojawiła się myśl, że to znak, iż cała zmarła piątka w postaci aniołów czuwa teraz nad tymi, którzy pozostali po tej stronie życia. Myśli te potwierdziło kolejne moje spostrzeżenie. Otóż w kościele nad ołtarzem, pod samym sklepieniem zauważyłam rzeźby pięciu aniołów, które wyraźnie skojarzyły mi się ze zmarłą piątką. Z prawej strony matka czujnie, z dobrocią i troską w oczach spoglądająca na swoje dzieci, powyżej grająca na instrumencie jedna z córek i roztańczona najmłodsza latorośl, z lewej strony zaczytana najstarsza z córek i syn z instrumentem w dłoniach.

O godzinie 14.00 trumny z ciałami zostały wniesione do kościoła, rozlegał się śpiew chóru. Ogrom tych nakładających się na siebie doznań wzrokowo-słuchowych przenikał bardzo mocno wnętrze człowieka, zapierając dech w piersiach. Kościół szybko zapełnił się tłumem przejętych tą wielka tragedią ludzi. Na każdej trumnie ustawiono zdjęcie uśmiechniętych członków rodziny Perzyńskich, co jeszcze bardziej ściskało serce. W prezbiterium przybywało księży. O 14.30 rozpoczęła się uroczysta Eucharystia, której przewodniczył arcybiskup katowicki Wiktor Skworc, w asyście księży współcelebransów: Bogusława Zalewskiego - proboszcza parafii Niepokalanego Serca NMP w Ruptawie oraz Krzysztofa Bąka - dyrektora Caritas Archidiecezji Katowickiej. Arcybiskup wspomniał o ciepłym i serdecznym przyjęciu go kilka miesięcy temu przez rodzinę Perzyńskich podczas wizytacji parafii i wygłosił bardzo przejmujące, jak również pokrzepiające kazanie. Powiedział między innymi, że: „Na tragedię rodziny, która tak niedawno się dokonała, nie można patrzeć inaczej, jak tylko w świetle wiary. Inne światła nie pomogą, inne światła zawiodą. Tym, co zwycięża śmierć, co pokonuje rozpacz, co pozwala żyć w pokoju, którego żaden psycholog nie da, którego nie stworzą pastylki uśmierzające ból, jest wiara – całkowite oddanie siebie w ręce Boga. Innego lekarstwa nie ma. Kiedy jednak człowiek nie może aż tak zawierzyć, potrzebuje innych, którzy będą dźwigać jego krzyż. Potrzebuje bliźnich, którzy przyjdą i będą obecni – słowem, uczynkiem, milczeniem, modlitwą”. Pełna treść wypowiedzi arcybiskupa Wiktora Skworca dostępna jest na stronie internetowej Archidiecezji Katowickiej.

Na zakończenie mszy św. proboszcz odczytał tak przejmujące i wzruszające, przesycone pełnią wiary, nadziei i miłości podziękowanie męża – ojca i syna-brata, że w kościele rozległ się gromki szloch. Słowa podziękowania głęboko przenikały duszę, napełniając ją boskością ich wydźwięku. Coraz bardziej krystalizowały się myśli o świętości tej rodziny Domowego Kościoła, którą połączył Katolicki Uniwersytet Lubelski: mamy-katechetki, taty – szafarza, córek związanych z ruchem Dzieci Maryi, synów - ministrantów.

Po złożeniu ciał w grobie rozległ się śpiew: „Zmartwychwstał Pan, Alleluja”, który wlewał w serca nadzieję na zmartwychwstanie. Tłum ludzi w pełnym skupieniu składał kondolencje rodzinie. Grób zapełnił się ogromem wieńców i kwiatów.

Obecnie najważniejsze dla żyjących jest wsparcie od ludzi, troska, otucha, by pustka w sercu pozostała po śmierci najbliższych mogła napełniać się dobrem, a nie goryczą, by wzmacniały się siły do pokonywania trosk, które wcześniej rozłożone na barki siedmiu członków rodziny, dały radę unieść dwie osoby. Potrzeba dużo modlitwy zarówno za zmarłych, jak i za tych, którzy przeżyli. Warto uczestniczyć w mszach św. w ich intencji.

Pogrzeb odbył się 18 maja, w dniu urodzin błogosławionego Jana Pawła II. Wierzę, że On, jako Boży pomocnik opiekuje się już tam w niebie matką oraz jej dziećmi i wraz z nimi otoczy swoją opieką z wysoka męża-ojca i syna-brata.

Zachęcam do refleksji nad słowami podziękowania odczytanymi podczas pogrzebu przez proboszcza parafii:

"Dziękujemy!

Kiedy to się zaczęło - w piątek 10 maja - czytania z dnia głosiły: „Podobnie i wy - teraz smucicie się, lecz Ja znów was zobaczę i wtedy serce wasze będzie się radowało, a nikt nie pozbawi was tej radości. W owym dniu o nic nie będziecie Mnie już pytać”. Wtedy odeszły Justynka i Agusia.

A potem przyszła sobota, a Ewangelia z tego dnia głosiła: „Ja wyszedłem od Ojca i przybyłem na świat. Teraz znów opuszczam świat i wracam do Ojca”. Wtedy odeszłaś Ty, Asiu, i Marcinek. A była to wigilia Wniebowstąpienia.

14 maja - we wtorek - Ewangelista Jan pisał: „Nazwałem Was przyjaciółmi, gdyż dałem Wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca”. Wtedy odeszła Małgosia.

Dziękujemy Bogu i sobie za to, że uczynił nas zdolnymi do kochania. Za to, że kiedyś przed laty nieśmiały chłopak zakochał się w urodziwej dziewczynie. A Pan w swojej łasce pobłogosławił nam, czyniąc nasze życie wielkim spotkaniem z miłością.

Dziękujemy za to, że pozwolił nam stworzyć dom oparty na fundamencie wzajemnej służby, gdzie Ty - Żono, zawsze ciepła, czuła, piękna - byłaś jego ozdobą i ostoją, a ja - czasami poszarpany szaleństwem życia, mogłem wtulać się w Twoje ramiona i znajdować ukojenie w smutku.

Dziękujemy za to, że nasza miłość była płodna. Obdarzyliśmy się cudownymi dziećmi i - co jest niezwykłe - pomimo obowiązków nie straciliśmy nic z naszych młodzieńczych zachwytów nad sobą.

Dziękujemy za piękne, niezależne, mądre córki - takie jak Ty, Asieńko - za Justysię, Małgosię, Agnieszkę.

Dziękujemy sobie za synów - Marcinka i Wojciecha. Czuliśmy się kochani i to samo uczucie przekazywaliśmy naszym dzieciom.

Dziękujemy sobie za rytuał rodzinny, wspólne poranki pachnące kawą, ciepłe ciasto, wieczory na ulubionej ławce, gdzie cieszyliśmy się swoją obecnością i widokiem ukochanych i zasianych przez Ciebie kwiatów.

Dziękujemy rodzicom za dar życia i ukształtowanie w nas pewności, iż to wiara jest imperatywem ludzkiego działania, że jest ona pewnikiem w tym skomplikowanym świecie.

Dziękujemy rodzeństwu za to, że z łaski Boga dane nam było nie być na tym świecie samotnym.

Dziękujemy wychowawcom, nauczycielom, katechetom, wykładowcom akademickim, księżom - wszystkim, którzy ukształtowali nas do bycia człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu.

Dziękujemy naszym przyjaciołom. Asiu, Justynko, Małgosiu, Marcinku, Agnieszko - są tu teraz z nami, otaczają nas swoją modlitwą - a mnie i Wojtka, nieutulonych w żalu, przeprowadzili w ostatnich dniach przez swoiste rekolekcje.

A kiedy to się po ludzku kończy - Ewangelia z dzisiejszego dnia głosi: „Ty pójdź za mną”. I poszliście za Panem, aby cieszyć się Jego szczęśliwością. A dzisiaj jest wigilia przed zesłaniem Ducha Świętego. Dziękujemy Bogu za dar Jego słowa, które dla nas - tęskniących za Wami - jest źródłem nadziei."

Z Bogiem

Anna Zagalska

« 1 »