Acha i pamiętaj: Większość na sali pije wytrawne, kilka osób z Kany lubi półsłodkie.
20.05.2013 10:29 GOSC.PL
Wiesz synu, nie mają wina, powinieneś coś zrobić. A najlepiej zrób to tak: zobacz: tuż za Tobą są kamienne stągwie. Widzisz? A gdyby tak napełnić je wodą? Spróbujesz? Acha i pamiętaj: większość na sali pije wytrawne, kilka osób z Kany lubi półsłodkie. Jest też jedna kobieta, która pija jedynie białe wino, bo po czerwonym ma migrenę. Zapamiętałeś? Tak? To ruszaj…
Tak wyglądałaby scena z Kany gdyby Maryja zaczerpnęła modlitewne wzorce z kościołów nad Wisłą. Tymczasem jak czytamy, podeszła do Syna i rzuciła: „Nie mają już wina”. Koniec kropka. Nie pisnęła ani słowa o tym, co ma z tą sytuacją zrobić.
To lekcja modlitwy wstawienniczej. Nie bawmy się z Bogiem w modlitewny bankomat. Nie piszmy list skarg i wniosków z załączonym scenariuszem działania. Przedstawmy stan faktyczny. Nie mamy już wina. Koniec. Kropka. On wie najlepiej, co z tym fantem zrobić.
– Podeszła do mnie kiedyś przejęta kobieta i mówi: – Czy może się ojciec pomodlić za mojego syna, alkoholika? Jest beznadziejnie, nie chce się leczyć. Modlą się już za niego karmelitanki, i norbertanki, i zmartwychwstanki, i księża pallotyni. Gdyby się jeszcze ojciec pomodlił… – opowiadał mi. o. Stanisław Jarosz, paulin – A mi coś odbiło i powiedziałem: Nie będę się modlił! – Dlaczego? – zatkało zszokowaną kobietę – A ja tyle dobrego o ojcu słyszałam…– Nie będę się modlił, bo skoro już tylu ludzi się modli i nic z tego nie wynika, to może nie o to w tym wszystkim chodzi? Może mamy się modlić o spełnienie woli Bożej? O to, by pani syn poszedł do nieba, bo umrze jako alkoholik? Widzę jednak, że ranię tę kobietę, więc mówię: – Czy pani wierzy, że Bóg kocha pani syna bardziej niż pani? – Słucham??? – Czy pani ufa, że Bóg kocha go bardziej niż pani? – Wierzę. – To proponuję, niech pani przestanie się za niego modlić i zacznie się modlić za jakąś osobę, o której tylko Pan Bóg wie, że jej zbawienie jest zagrożone. To będzie czysta modlitwa, bo pani nie wie, kto to jest… Odeszła. Po dwóch miesiącach spotykam ją, a ona woła: – Stal się cud! Mój syn (a dałam mu modlitewny spokój) sam zgłosił się na leczenie. Chciałam księdzu powiedzieć, że Bóg jest wielki.
Marcin Jakimowicz