Solidarność po bułgarsku

Podczas tegorocznych zimowych protestów do Bułgarii, na fali nietypowej dla tego kraju solidarności społecznej, zawitała włoska praktyka "zawieszonej kawy", czyli płacenia w kawiarni za nieznajomego. "Zawiesić" można też inne artykuły, m.in. chleb czy cukier.

Praktykę "zawieszonej kawy", która narodziła się kilkadziesiąt lat temu w Neapolu, a stopniowo dotarła na północ, opisał literat Tonino Guerra. Zwyczaj odradza się w okresach kryzysowych.

W Bułgarii idea "zawieszonej kawy" szybko znalazła zwolenników - zarówno wśród klientów, jak i właścicieli kawiarni. Lokale, które dołączyły do inicjatywy, ogłaszały to na Facebooku. Powstała lista kawiarni, gdzie można zapłacić za taką kawę lub ją wypić. Informacje o dostępnym napoju są zamieszczane np. na tablicach w kawiarni tak, by mógł z niej skorzystać ktoś potrzebujący.

Jednak w Bułgarii, gdzie ok. 40 proc. ludności żyje na progu ubóstwa lub poniżej tego progu, brak możliwości wypicia kawy w kawiarni nie jest najważniejszym problemem. Niedawno ludzie protestowali na ulicach, doprowadzając do upadku rządu, ponieważ nie byli w stanie zapłacić rachunków za energię. W całych wioskach i dzielnicach małych miast ludzie masowo kupują na zeszyt, a płacą, gdy dostaną emeryturę i zasiłki.

W marcu pojawił się więc "zawieszony chleb", a później "zawieszona kiełbasa", a także cukier i mąka. Do inicjatywy dołączyły przedsiębiorstwa handlujące żywnością. Omijały one oficjalne kanały dostaw do banków żywności dla ubogich, w których działalności doszukano się wielu korupcyjnych skandali.

Dwa tygodnie przed Wielkanocą, którą prawosławni obchodzą 5 maja, w cerkwiach w zachodnim mieście Kiustendił pojawiły się też "zawieszone świece". Nieznany mężczyzna zostawił w miejscowych cerkwiach świece dla tych, którym jest trudno je kupić.

Jako swoistą formę tej inicjatywy można potraktować decyzję publicznego radia i telewizji, by nieodpłatnie udostępniać studia i czas na antenie dla przedwyborczych dyskusji. Przedterminowe wybory po lutowych buntach ulicznych wyznaczone są na 12 maja.

Według bułgarskiej ordynacji wyborczej kampania w mediach publicznych jest płatna. Po ostatniej nowelizacji ordynacji ceny podniesiono tak bardzo, że media publiczne stały się praktycznie niedostępne dla partii pozaparlamentarnych; do niektórych z nich dołączyli organizatorzy zimowych protestów. Za wysokie stawki Bułgaria została skrytykowana przez OBWE.

"Postanowiliśmy po prostu ominąć ordynację" - powiedziała PAP dyrektor pierwszego programu radia publicznego Kalina Stanczewa. "Problem z dostępem do mediów publicznych jest na porządku dziennym od 20 lat. Teraz postanowiliśmy, że się nie podporządkujemy. Daliśmy czas na antenie, udostępniliśmy studia, nasi dziennikarze prowadzą dyskusje. Inaczej nikt ich nie usłyszy" - dodaje. Niektóre komercyjne media również poszły za tym przykładem i organizują dyskusje nieodpłatnie.

« 1 »