Narzucane nam treści dyskryminują nauczycieli chrześcijan, bo jestem pewna, że każdy z nas odmówi demoralizowania dzieci i młodzieży.
Po przeczytaniu wypowiedzi Agaty Puścikowskiej o planowanej "seksedukacji" (Seksedukacja to deprawacja) naszych dzieci nasunęła mi się pewna refleksja. Ja również jestem mocno zaniepokojona proponowaną demoralizacją, ale patrzę na to nie tylko jako matka, lecz również jako nauczycielka. Zmiany, które niestety postępują w szkole, na pewno doprowadzą do tego, że osoby takie jak ja, o jasno sprecyzowanych - katolickich poglądach, nie będą mogły dłużej w szkole pozostać.
Obecnie Pani minister zapowiada przeszkolenie wszystkich nauczycieli w kwestii wytycznych WHO. Narzucane nam treści dyskryminują nauczycieli chrześcijan, bo jestem pewna, że każdy z nas odmówi demoralizowania dzieci i młodzieży. Już teraz widzę zmiany w podręcznikach moich dzieci. Kilka lat temu w podręcznikach do klasy trzeciej jednego z wydawnictw pojawił się tekst o tym, jakim dobrem jest rozwód, bo można mieć dwa domki i nowego tatusia i wszyscy się przyjaźnią i są szczęśliwi. W zeszłym roku w podręczniku syna znaleźliśmy opowiastkę, w której tatusia już nie było, ale za to był przyjaciel domu, który w dodatku lepiej rozumiał dzieci niż ich własna matka.
Dla mnie jest to smutna zmiana. Być może my, nauczyciele, powinniśmy również zacząć głośno protestować, bo przecież szkoła ma być instytucją wspomagającą, a nie rujnującą wychowanie.
Pozdrawiam ciepło - Agnieszka Mucha