Do polskiej „Kolejki” ustawiło się pół świata. A na polskie „K2” wdrapuje się pół Europy.
„Kolejka” klimatem trochę nawiązuje do filmów Barei. Opowiada o wydarzeniach, które starszym są bliskie, a młodszych fascynują. Shopping peerelowski: złośliwe interakcje między kupującymi, towar spod lady, kartki, słynne „pan tu nie stał”, dziadostwo gospodarki centralnie planowanej, odsprzedawanie niepotrzebnych towarów na bazarze, spekulacje. Do końca tego roku łączny nakład (i zapewne sprzedaż) „Kolejki” to prawie 100 tys. egzemplarzy. Nie tylko w Polsce. Wydano też wersję angielską, rosyjską, japońską, hiszpańską i niemiecką. W przygotowaniu są wersje francuska i rumuńska. – Ostatnio otrzymaliśmy zamówienie aż z Seulu – mówi Madaj.
Letnisko, czyli lokalne klimaty
Ale nie samą edukacją żyje planszomaniak. „Letnisko” to zupełnie autorski projekt pana Karola. Stajemy się właścicielami gruntów, konkurujemy o letników, którzy przyjeżdżają wypocząć. Budujemy pensjonaty, wille, żeby przyjąć jak najwięcej jak najlepiej sytuowanych letników. Musimy jednak uważać na pogodę, która psuje nam szyki i strategię. I trzeba strzec się konkurencji. Na małych kartach umieszczone są ryciny oryginalnych zabytków – pensjonatów z międzywojnia. Większość już nie istnieje. Czy taka swojskość i lokalne klimaty spodobają się szerszemu odbiorcy? – Gra była zaprezentowana na targach gier planszowych w Essen. Została ciepło przyjęta. Teraz interesują się nią głównie Amerykanie.
Stworzenie dobrej gry planszowej zajmuje prawie dwa lata. Najpierw jest pomysł, potem ślęczenie z ołówkiem i rysowanie, testowanie, żeby wyłapać niedoskonałości, błędy, niedociągnięcia. W końcu praca wydawnicza: pochylanie się nad każdym szczegółem druku, kolorem, czcionką…
– A potem ktoś siada, rozkłada grę, zwołuje przyjaciół. Grają, bawią się dobrze, relaksują, odkładają na półkę. Trwa to godzinę – śmieje się pan Karol. – To powód do dumy i zachęta do dalszej
pracy.
Agata Puścikowska