Mówię księżom: nie oceniajcie zbyt łatwo. Nie nazywajcie z taką łatwością Bożej rzeczywistości diabelską.
17.04.2013 08:05 GOSC.PL
Nieprawda, że to jedynie spektakl, kuglarstwo, pokaz siły. Coraz mocniej jestem przekonany, że wszelkie kpiny z nowych wspólnot Kościoła, wyrastających jak grzyby po deszczu Seminariów Odnowy Wiary, modlitw o uzdrowienie to jedynie przykrywka maskująca niewiarę. Ile razu słyszałem argument: ludzie przychodzą jedynie ze względu na cuda. „Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił – czytamy dzisiaj – Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych”.
Tłumy widziały znaki. Dlatego słuchały z uwagą i skupieniem.
Uzdrowienia nie są gwoździem programu. Nie są istotą spotkań. Są konsekwencją głoszenia Słowa.
– Niejednokrotnie słyszałem: nie chcę wspólnot, bo nie chcę kłopotów – opowiada mi ks. prof. Leszek Misiarczyk. – Boimy się emocjonalnego przeżywania wiary. Lepiej to wszystko uładzić, pogłaskać, przyczesać. Tyle, że nie widać dziś żadnej innej alternatywy. Albo będziesz miał „kłopoty” ze wspólnotą albo za kilka lat pusty kościół. To nie moja diagnoza. Wielu znajomych księży zauważyło, że dziś nie wystarczą już same słowa. Kilka lat temu to jeszcze „działało”. Dziś już nie. Dotychczasowe formy duszpasterstwa nie skutkują. Może to tajemnica zła, które działa mocniej, brutalniej?
Ale spójrzmy na to od strony praktycznej: ludzie są dziś zainfekowani Internetem. Siedzą godzinami przy telewizorach i monitorach, oglądają setki obrazków, filmików, są bombardowani tysiącami informacji. A potem przychodzą w niedzielę do kościoła. Wychodzący na ambonę ksiądz ma 15 minut, by „zainteresować” ich Słowem Bożym. A nie ma tak atrakcyjnych form wyrazu jak YouTube. Przebije się? Wątpię. Może dlatego Bóg zaczyna okazywać w spektakularny sposób swą moc?
Duch Święty „dostosowuje się” do historii ludzi. Dlatego dziś powracają dary, którymi posługiwali apostołowie u początku Kościoła… Ile razy słyszałem od kolegów: „Machasz rękami, ponakładasz dłonie. Śmiesznie wyglądasz”. Odpowiadam: „Tyle, że po tym „machaniu rękami” ludzie wracają do Kościoła, do sakramentów, budują na nowo rozsypane małżeństwa, zaczynają walkę z nałogami”. A skoro owoce są tak wielkie, to czy nie pochodzą one od Boga?
Nie mówmy, że to tylko emocje, niepotrzebna „otoczka”. Co ma dziś przyciągnąć młodych do Kościoła?
Jeden ze znajomych księży na rekolekcjach zorganizował dla młodzieży modlitwę wstawienniczą. Przyszli. Na drugi dzień podszedł do niego pewien chłopak i rzucił: „Co wyście nam zrobili w czasie tej modlitwy? To działa mocniej niż marycha” (śmiech).
Może dziś, by uwierzyć, trzeba huknąć o posadzkę kościoła? Gdyby Paweł nie rąbnął o ziemię pod Damaszkiem nie nawróciłby się…
Czasami mówię księżom: nie oceniajcie zbyt łatwo. Nie nazywajcie z taką łatwością Bożej rzeczywistości diabelską. Bo to grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Gdy Jezus usłyszał, że wyrzuca złe duchy przez Belzebuba, odpowiedział: „Uważajcie: ten grzech nie będzie odpuszczony”.
Najważniejsze jest podjęcie trudu rozeznania tego nowego działania Ducha Świętego.
Marcin Jakimowicz