Dziennikarz przekonuje dziennikarza, że Polacy nie dojrzeli jeszcze do tego, by samodzielnie wyciągać wnioski.
04.04.2013 14:03 GOSC.PL
Czy telewizja publiczna powinna pokazać film „Anatomia upadku”? Wydawałoby się, że pytanie jest retoryczne, zwłaszcza, gdy decyzja w tej sprawie już zapadła. Ale okazuje się, że dla wielu takim nie jest. „Gazeta Wyborcza” od tygodnia prowadzi intensywną kampanię na rzecz.. niepokazywania filmu Anity Gargas o katastrofie smoleńskiej w telewizji publicznej.
Nie chcę w tym miejscu oceniać jego treści, podobnie jak innego dokumentu „Śmierć prezydenta” (National Geographic), który zostanie pokazany tego samego dnia, 8 kwietnia, w TVP 1. Doczekaliśmy bowiem sytuacji, w której każdy będzie mógł wreszcie oba filmy obejrzeć, wyrobić sobie na ich temat własne zdanie, skonfrontować je z opiniami ekspertów i publicystów. Po to mamy media publiczne, po to płacimy abonament, by mieć dostęp do pełnej informacji, różnych opinii i punktów widzenia.
Warto w tym kontekście przeczytać rozmowę Agnieszki Kublik z Juliuszem Braunem w „GW”. Dziennikarka przekonuje w niej szefa telewizji, że filmu Anity Gargas pokazywać absolutnie nie powinien. I znów, nie wchodząc w meritum, warto zauważyć absurdalność tej sytuacji. To nie politycy, czy urzędnicy, ale właśnie dziennikarka domaga się od innych dziennikarzy zastosowania prewencyjnej cenzury – by nie mieszać ludziom w głowach. Warto sięgnąć po tę rozmowę choćby po to, by zobaczyć, jak Agnieszka Kublik wyobraża sobie przeciętnego widza TVP, jakie ma mniemanie o tym, co może on oglądać, a czego nie. Jest to odwzorowanie znanej i popularnej w tym kręgu maksymy: „Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje. Są głupsi.”
Mogę się oczywiście mylić i jest dokładnie odwrotnie. Wbrew zadawanym pytaniom i ostentacyjnej arogancji, pani redaktor wysoko ocenia inteligencję przeciętnego telewidza. I właśnie dlatego jest pełna obaw. Przecież dziennikarze „Wyborczej” (i nie tylko) zamknęli sprawę katastrofy na długo przed śledczymi i ekspertami. Wierzą w raport rządowej komisji mocniej od samej komisji, a wszelkie wątpliwości uznają za objaw paranoi. A po obejrzeniu filmu ową paranoją może zostać zarażonych miliony ludzi!
Kiedyś w trakcie radiowej dyskusji publicystów rozmowa zeszła na katastrofę smoleńską. Prawie wszyscy obecni prezentowali stuprocentowe przekonanie co do tego, że doskonale znają jej przyczyny, przebieg i skutki. Nieomal jak bitwy pod Grunwaldem. Jedynie redaktor Janina Jankowska, wyraziła publicznie zdziwienie faktem, że oto dziennikarze, których powołaniem jest „mieć wątpliwości”, są tak pewni swego.
Czy to jest jeszcze dziennikarstwo?
Piotr Legutko