Wracamy do sprawy eksmisji na katowickim osiedlu Tysiąclecia.
O sytuacji Jacka Ligonia pisaliśmy w numerze 3/2013. Żył samotnie, zapomniany, na os. Tysiąclecia w Katowicach. Czekał na eksmisję. Prosił SM „Piast”, do której należy jego mieszkanie, by wstrzymała wyrok. Niestety, władze spółdzielni nie dały się przekonać, mimo że Jacek Ligoń spłacił całość zadłużenia oraz regularnie uiszczał bieżące opłaty. Argumentem nie była również choroba (wylew), wskutek której wystąpiły luki w pamięci. Dziś nawet trudno ustalić, co spowodowało przerwę w opłatach. Bratanek Stanisława Ligonia i prawnuk Juliusza miał tylko jedno życzenie – doczekać ostatnich dni w mieszkaniu, do którego wprowadził się w 1978 roku.
– Tu wszystko znam, mam miejsce, w którym się modlę – tłumaczył nam wtedy. Odzew na nasz tekst był ogromny. Czytelnicy dzwonili do redakcji, pytali, czy mogą jakoś pomóc. Zgłosili się m.in. przedstawiciele spółdzielni z Mikołowa, uczniowie z Chorzowa, którzy zaproponowali, że będą odwiedzać pana Jacka. – Licealiści razem z panią dyrektor odwiedzili go w urodziny, złożyli życzenia. Pytali, jak mogą pomóc. Jesteśmy w kontakcie – relacjonuje Leszek Warchoł, wolontariusz z Parafialnego Zespołu Charytatywnego. Efekt naszego tekstu jest jeszcze jeden. – Krótko po publikacji postanowiliśmy ponowić nasze zapytanie do spółdzielni, czy możliwe jest wstrzymanie egzekucji komorniczej i zawarcie umowy najmu na to mieszkanie – wspomina L. Warchoł.
Stanowisko, jakie zajęła w tej sprawie SM „Piast”, zadziwiło ich. – Przedstawiciele spółdzielni zaproponowali nam podpisanie umowy najmu na czas nieokreślony. Dodatkowo na poczet kaucji, którą obowiązkowo musi wpłacić każdy najemca, rozliczona została wartość wkładu mieszkaniowego – cieszy się Leszek. – Wie pani, ja już długo nie pożyję. Ale teraz przynajmniej jestem spokojny, że do końca będę mieszkał tutaj. Tutaj mam blisko mój kościół parafialny, tu są ludzie, których znam. Leszek mieszka blisko – dodaje cicho pan Jacek. – Dziękuję wam, że zainteresowaliście się moją sytuacją. – Może zmieniły się przepisy? Przypuszczam też, że przedstawiciele spółdzielni nie mieli świadomości, że Jacek jest z tej rodziny Ligoniów. On nigdy nie pozwalał mi, żebym w pismach o tym wspomniał – zastanawia się Leszek Warchoł. Dzięki podpisanej umowie Jacek Ligoń stał się oficjalnym najemcą mieszkania na os. Tysiąclecia. – Mimo że czynsz jest teraz wyższy, ma pieniądze, żeby go opłacać, a ja i pani Elżbieta, opiekunka z MOPS, dbamy o to, żeby opłaty były robione terminowo – zapewnia Leszek. Teraz największym zmartwieniem stało się zdrowie pana Jacka. Ciągle boryka się z konsekwencjami wylewu, wśród których jest
m.in. pogorszenie wzroku. Dodatkowo cierpi na zaćmę i zwyrodnienie siatkówki. – Lekarka mówi, że przy tych wszystkich chorobach widzi całkiem nieźle – zapewnia Leszek.
– To jest mój krzyż i jeśli Pan Jezus tak chce, to Jemu ofiaruję te cierpienia. Zobaczy pani, jak przyjdą święta, wszystko się odmieni. W Wielkanoc na pewno mi się polepszy – zapewnia.
Marta Sudnik-Paluch