Dokładnie o godzinie 11.40 z komina na Kaplicy Sykstyńskiej wydobył się czarny gęsty dym. Kardynałowie po trzecim już głosowaniu nie wybrali nowego Następcy Św. Piotra.
Dzisiejszy poranek rozpoczął się dla kardynałów elektorów pobudką o 6.30. Zjedli śniadanie w Domu Św. Marty, gdzie mieszkają i o 7.45 przeszli do Pałacu Apostolskiego. W Kaplicy Paulińskiej – wczoraj rozpoczęła się tu uroczysta procesja ze śpiewem litanii do Wszystkich Świętych – kardynałowie odprawili Mszę św. O 9.30 ponownie zamknęli się w Kaplicy Sykstyńskiej, odmówili „Ora media” i przystąpili do dwukrotnego głosowania.
Mimo obfitego deszcze na Placu Św. Piotra tłumy ludzi wyczekiwały dzisiaj na drugi dym z kaplicy Sykstyńskiej. Na Plac dziś można było wejść po wnikliwej kontroli toreb i plecaków. Jak mówią żandarmi, to na wypadek, gdyby dziś pojawił się Ojciec Św. na balkonie Bazyliki Św. Piotra. – Ale to wie tylko Spirito Santo! – uśmiechnął się jeden ze strażników – my robimy swoje, i jesteśmy gotowi!
Dziś przed watykańską bazyliką ponownie pojawiły się grupy z Brazylii i całej Europy. Jest tu świat w pigułce. Wielu mówi nam, że nie ma ważniejszego i bardziej emocjonującego momentu w życiu Kościoła, niż wybór Następcy Św. Piotra.
Od 10 rano zgromadzeni na placu wbijali wzrok w komin na kaplicy. Mimo że jego zbliżenie doskonale widać na telebimach rozstawionych na placu.
– To nie chodzi przecież o sam dym – wyjaśniali mi mieszkańcy Rzymu. – To jest symbol i my doskonale czujemy, że czekając tu na dym, czekamy na nowego Piotra! Dlatego są takie emocje!
Wiele osób czekając na dym, schroniło się przed deszczem pod kolumnadą Berniniego. Jedni się modlili, przechadzając z różańcem w dłoniach, inni czytali i robili notatki. Sporo dziennikarzy pisze na kolanach, siedząc na zimnej posadzce.
– Tu trzeba być, być razem – tłumaczy mi Alfredo z Mediolanu.
Dokładnie o godz. 10.40 przestało padać. – To dobry znak – mówili stojący obok ludzie. Przez gęste chmury zaczęły przedzierać się promienie słońca.
Godzina 11.40 – dym. – Nero! Czarny – rozeszło się po Placu Św. Piotra.
W Rzymie jest naprawdę zimno. Wszyscy tu mamy nadzieję, że kiedy kardynałowie odczytają w pełni wolę Ducha Świętego, nad Wiecznym Miastem zaświeci mocne słońce.
Jednak pogoda nie przeszkadza młodym Filipińczykom śpiewać na placu. Grupa z Manili przyjechała do Rzymu za swoim duszpasterzem, kard. Tagle. Jeden z młodszych w grupie kardynałów-elektorów uważany jest za silnego papabile. Mówi się o nim tu nawet „filipiński Wojtyła”. Udało się mu zbudować silny, energiczny Kościół w Manili. Jest bliski ludziom, otwarty i wrażliwy. Włoskie stacje telewizyjne aż do znudzenia powtarzają scenę, kiedy to Tagle przyjmował z rąk Benedykta XVI kardynalski biret. Ukląkł przed papieżem i zaczął płakać. Benedykt XVI mocno go uścisnął.
Z Rzymu Joanna Bątkiewicz-Brożek