Ten list dedykuję środowiskom proaborcyjnym, wszystkim, którzy tak krzyczą i walczą o prawo do zabijania dzieci, a przede wszystkim jako przestroga dla wszystkich kobiet.
Jako 22-letnia kobieta dokonałam aborcji wraz ze swoim jeszcze wtedy chłopakiem. Jeśli ktoś mówi, że piekło niektórych czeka po śmierci, to nic bardziej mylnego, można się na własne życzenie w piekle znaleźć w dosłownym słowa tego znaczeniu. Piekłem nazywam depresję. Jeszcze wtedy nie łączyłam tego z aborcją. Starałam się zapomnieć o tym wydarzeniu. Po roku od zdarzenia wyszłam za mąż za mojego już wtedy narzeczonego. Przyszła w momencie naszego kryzysu małżeńskiego – depresja. To demoniczna choroba, która odcina nas od źródła życia. Miałam dobrze w życiu, dobrana z nas para była, żyliśmy dostatnio w zdrowiu, dobra praca i nic z tego żadnej radości, depresja mi wszystko zabrała. Nic mnie nie cieszyło, miałam wieczne pretensje i okazywałam swoje niezadowolenie na każdym kroku. Pogrążałam się w bezdennym smutku, żalu i poczuciu winy, moje łóżko było mokre od łez przez wiele, wiele lat. Izolowałam się od ludzi, byłam bardzo skoncentrowana na sobie tak, że nie widziałam mojego męża. Sprytny diabeł sprawił, że tylko widziałam swoje cierpienie i nic więcej, ból zasłonił mi cały świat. Depresja to pycha i egoizm własnego cierpienia. Nie chciało mi się nic robić, nie miałam sił mimo, że rano w zdrowiu wstawałam. Grzech przyniósł nienawiść i pogardę dla siebie samej. Czułam też do męża skryty żal i nienawiść za to, co zrobiliśmy. Moje małżeństwo się rozpadło. Zostałam sama, bez męża, bez dzieci. Gdy obudził się instynkt macierzyński, cierpienie z powodu życia się wzmogło. Nie chciało mi się żyć, nie widziałam sensu i celu swojego istnienia. Szłam drogą śmierci, chodziłam jak zombi. Czynności poranne, praca, dom bez życia w duszy, a radość serca i czyste sumienie był mi niedostępne. Koszmary senne i demon oskarżyciel dręczył mnie wyrzutami sumienia. W moim przypadki słowa: „jak trwoga to do Boga” w 100 procentach się sprawdziło. Psychiatra przepisywał - leki nie pomagało, byłam na terapii psychologicznej - nie pomogło, poszłam do Jezusa. Od 5 lat na drodze nawrócenia doświadczam uzdrowienia mocą Miłosierdzia Bożego. W Jego ranach jest nasze uzdrowienie, nie wierzyłam w te słowa, teraz mam 100 proc. pewności, że On za mnie na krzyżu umarł, żeby mnie obmyć Swoja Świętą Krwią z grzechu aborcji. Odnawia i leczy najlepszy z lekarzy. Chroni mnie przed złem, które przez grzech śmiertelny ma większy do mnie dostęp.
Piszę do Ciebie, Kobieto, dziewczyno, może nastolatko. Jeśli jesteś w ciąży, chcę Cię przestrzec przed decyzją taką, jaką ja podjęłam.
Do Jezusa modlę się, aby mój grzech przemieniał w dobro!
Nie ma takich słów, którymi bym mogła wyrazić Bogu wdzięczność.
To co napisałam, jest prawdą mojego życia, ja zaświadczam o grzechu i łasce uzdrowienia w swoim życiu mocą Boga Wszechmogącego w Trójcy Przenajświętszej.
Amen.