Zdaniem PO dopóki nie obgryzamy kory z drzew, jak w Korei Północnej, problem głodu w Polsce nie istnieje.
07.03.2013 08:52 GOSC.PL
Swego czasu Janusz Korwin-Mikke udowadniał wyższość kapitalizmu nad socjalizmem tym, że dziś ludzie grzebią w śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia. W PRL tego nie robili, bo ludziom żal było wyrzucać chleb. Teza błyskotliwa, warta wierszówki za felieton, ale kompletnie nie tłumacząca, dlaczego są tacy, którzy szukają jedzenia w śmietniku, a nie we własnej lodówce. W tę poetykę wpisał się ostatnio Stefan Niesiołowski mówiąc, że nie wierzy w to, iż 800 tys. dzieci jest w Polsce niedożywionych. Z głodem nie jest źle, ponieważ… dzieci nie wyjadają szczawiu z nasypów. - Myśmy grali w piłkę, to wyjedliśmy cały szczaw z nasypu i wszystkie śliwki mirabelki jedliśmy. Dzisiaj te wszystkie gruszki, śliwki leżą i nikt tego nie zbiera. Chłopaki grają w piłkę na tych samych boiskach, szczawiu nikt nie zjada, powiedział w TVN 24.
Wtóruje mu Julia Pitera. - Jeżeli pan spyta dzieci czy jadły śniadania, to niestety dużo dzieci w Polsce powie, że nie. Tylko rzecz polega na tym, że kultura jedzenia śniadań w Polsce nie istnieje - powiedziała „Superstacji”. Pitera wie, co mówi. Gdy ostatnio w „Śniadaniu w Trójce” słyszałem rżenie, którym uporczywie nie dawała współrozmówcom dojść do głosu, zastanawiałem się, czy Platforma na swoich listach wprowadziła do sejmu działaczkę antykorupcyjną, czy jednak konia, który mówi. Ale to, że Pitera nie potrafi zachować się przy stole, nie znaczy, że ci ludzie, których na to stać, nie jedzą śniadania. Są tacy, którzy robią to w pośpiechu, by się jednocześnie wyspać i zdążyć na pierwszą zmianę, są tacy, którzy biorą ze sobą jedzenie do pracy lub szkoły. Są też dzieci, które trzeba ganiać po mieszkaniu z kanapką w ręku, jednak dobrze jest mieć na tą kanapkę. Tymczasem ponad 2,5 miliona Polaków wydaje mniej pieniędzy, niż wynosi minimum egzystencji, co oznacza, że trwałe utrzymywanie się tej sytuacji może doprowadzić do śmierci. Naprawdę nie wszystkich stać na brunch w restauracji, pani poseł.
Niesiołowski i Pitera na oczach telewidzów z pogardą splunęli na najbiedniejszych Polaków. Tych, którzy żyją w głodzie i nieustannym stresie, bo codziennie muszą kalkulować, jak tego dnia swoim dzieciom i sobie zapewnić jedzenie – na planowanie tydzień w przód brak im środków, a sytuacja życiowa jest zbyt dynamiczna. Mogli to zrobić, bo czują się kompletnie bezkarni, uważają, że nikt im nie zagraża, w sejmie będą siedzieć do końca świata i jeden dzień dłużej. Oby się przeliczyli, bo odklejonych od rzeczywistości ludzi, którzy w polityce działają tylko dla własnego interesu i z przyzwyczajenia, nam w sejmie naprawdę nie potrzeba.
Stefan Sękowski