Nastała taka moda, że kto ma pieniądze, wykupuje w dużych miastach billboardy. I na plakatach ogłasza światu, co chce.
Chwali się też, czego homoseksualny syn lub córka go nauczyli. A wszystko po to, by reszta świata przyklasnęła, zaakceptowała, a może nawet zaczęła i naśladować. Naśladować nie zamierzam. Klaskać tym bardziej. Z chrześcijańską akceptacją nie mam problemu. Co najwyżej nie bardzo wiem, dlaczego z osobistymi problemami wychodzić na ulice. Ale widać, jak powiadam, taka moda. Gdybym więc miała odpowiednie fundusze, sama wykupiłabym plakaty w głównych polskich miastach i wsiach. By nadążyć za trendami. Zagospodarowałabym te plakaty znajomymi rodzinami, które, chociaż naprawdę zmagają się z trudnościami, problemami, a często odrzuceniem, nie krzyczą, histerycznie nie domagają się uwagi. Nie próbują na siłę pokazać innym, czego nauczyły ich dzieci. A nauczyły wiele. Na plakacie byłaby rodzina Weroniki. Weronika, o której pisałam ponad rok temu (wtedy była po wypadku, nie dawano jej szans na przeżycie), właśnie uczy się chodzić. Na nowo. Mówi, walczy, cieszy się każdym dniem. Na plakacie byłaby też rodzina półtorarocznej córki znajomych, która urodziła się w 23. tygodniu ciąży. Położyli ją w szpitalu „na nerkę”, żeby umarła. Nie umarła. Żyje! Ma prawie półtora roku i coraz lepiej się rozwija. Czego nauczyli się przez ten czas jej rodzice? Plakaty milczą. Kolejny plakat poświęcony byłby niepłodnemu małżeństwu z małej miejscowości. Adoptowaliby chętnie dwoje dzieci. Od razu. Ale nie mogą, bo mieszkają w wynajętym maleńkim mieszkanku. Na większe ich nie stać. Ich dziecko (z marzeń) uczy dramatycznej prawdy: rodzinom na „zielonej wyspie” nie dzieje się najlepiej… Na plakacie byłoby też miejsce dla znajomych z szóstką dzieci. Gdy koleżanka (jest poważnie chora) zaszła w ostatnią ciążę, powiedzieli jej mili lekarze: „Kobieto, ty rozumu nie masz? Usuń”. Nie usunęła. Mimo wielu trudności cieszy się kolejnym dzieckiem. A córka nauczyła ją, że nie wolno zbytnio ufać (nie)ludzkim radom. Pieniędzy na plakaty nie mam. Więc rodzin, o których warto mówić, nie pokażę. Z drugiej strony – jak to mówią – normalności reklamować nie trzeba. Plakatów by nie starczyło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska