– Nie, nie jest trudno. Sama wybrałam sobie tę godzinę na modlitwę – skromnie mówi pani Zofia z Lubina. Ale z boku wygląda to jak ciche bohaterstwo.
Za dwa tygodnie ulicami Legnicy przejdzie zapewne kilka tysięcy osób w Marszu dla Życia i Rodziny. Może będzie ich tysiąc, a może trzy. Ale to wcale nie jest ważne ile. – Ostatnio uświadomiłem sobie, że wszystkie manifestacje są generalnie próbą wywarcia jakiegoś nacisku, wywalczenia czy też żądania jakichś praw lub przywilejów społecznych, mniej lub bardziej sprawiedliwych. Nasza manifestacja miłości i miłosierdzia rządzi się innymi prawami. My nie chcemy i nie żądamy niczego od nikogo! Wręcz przeciwnie. To my, uczestnicy marszu i akcji jego poprzedzających, dajemy innym siebie, swój czas, zapał, pieniądze, modlitwę. Czas przygotowań do marszu jest czasem wielkiego obdarowywania. Marsz jest zaś ostateczną formą tego miłosierdzia i tej naszej miłości do potrzebujących. Te 40 dni Wielkiego Postu to czas drobnych, ale niezwykle ważnych aktów miłosierdzia. Ot, chociażby możliwość wsparcia chrześcijan w Betlejem poprzez zakup różańców, które sami zrobili – tłumaczy ks. Janusz Wilk z komitetu organizacyjnego Marszu dla Życia i Rodziny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jędrzej Rams