Dobrze, że wreszcie doszło do kościelno-rządowego porozumienia w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego. Od przyszłego roku na Kościół katolicki będziemy mogli przekazać 0,5 proc. swojego podatku.
Dużo to czy mało? Jeżeli ktoś zarabia średnią krajową, wynoszącą około 3600 zł brutto, na Kościół ze swojego podatku będzie mógł przekazać rocznie nieco ponad 14 zł. Przeciętny Polak o takiej właśnie kwocie będzie mógł zadecydować, czy trafi ona do budżetu państwa, czy do kościelnej skarbony. Warto w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że półprocentowy odpis nie zmieni płaconego podatku. Niezależnie od decyzji, czy przekażemy swoje pół procenta na Kościół, czy zostawimy go fiskusowi, wysokość podatku pozostanie bez mian. Przyznają Państwo, że wspomniane 14 zł rocznie to nie są – pisząc bardzo oględnie – duże pieniądze. Miesięcznie nieco ponad złotówkę. A hałasu i medialnego kurzu, jakby chodziło o miliardy. Dlatego dobrze, że sprawa zmierza do finału (o szczegółach piszemy na ss. 44–45). Zawsze kiedy w mediach pojawiał się temat Funduszu Kościelnego, można było odnieść wrażenie, że Kościół próbuje wyszarpać od biednego państwa jakieś pieniądze. Tymczasem do znudzenia trzeba podkreślać, że rząd, zgadzając się na odpis podatkowy, nie zrobił Kościołowi łaski. Zgoda na odpis jest wymogiem zwykłej sprawiedliwości. Abp Wiktor Skworc, uczestnik rozmów, tak skomentował porozumienie: „Jak spłacaliśmy dług po Gierku, tak w tej chwili państwo chce się też rozliczyć z tymi, którym w czasach PRL-u zabrano majątek”. A Kościołowi w majestacie komunistycznego prawa zrabowano bardzo dużo. Będący na ukończeniu całościowy raport, przygotowywany przez ks. Dariusza Walencika, ukaże skalę tego zjawiska. Najpierw Fundusz, a teraz odpis są sposobem naprawienia wyrządzonych krzywd. Dla porządku przypomnę, że Komisja Majątkowa zajmowała się dobrami zabranymi z pogwałceniem ówczesnego prawa. Wprzyjętym rozwiązaniu na uwagę zasługuje zasada dobrowolności. Każdy podatnik będzie mógł, ale nie będzie miał takiego obowiązku, pół procenta swojego podatku przekazać Kościołowi. Rodzi to oczywiście obawy o wysokość corocznie deklarowanych kwot. Ale ten kłopot, zresztą zabezpieczony w przejściowym okresie 2–3 lat przez państwo, jest niewielki w porównaniu z sytuacją, w której odpis podatkowy wiązałby się z jakąś formą wyrażenia swojego stosunku do wiary. Zdecydowanie lepiej dla Kościoła, jeżeli nawet otrzyma mniej, ale ze środków przekazanych dobrowolnie, niż gdyby dostał ich więcej, ale pod takim czy innym przymusem. Istotne w tej materii jest także i to, że wprowadzenie odpisu nie zmienia podstawowego źródła finansowania Kościoła. Nadal będą nim dobrowolne ofiary wiernych, składane w kościele przy różnych okazjach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Marek Gancarczyk