Wygląda na to, że Federacja Rosyjska i Stany Zjednoczone znalazły wyjście ze ślepego zaułka, w jakim znalazły się ich rozmowy w sprawie tarczy antyrakietowej w Europie - informuje we wtorek dziennik "Kommiersant".
Według rosyjskiej gazety, która powołuje się na źródła dyplomatyczne w obu krajach, do przełomu może doprowadzić wymiana przez prezydentów Rosji i USA oświadczeń politycznych, w których opowiedzą się za współpracą w sferze obrony przeciwrakietowej i zadeklarują, że nie będą wykorzystywać swojego potencjału przeciwko drugiej stronie.
Zdaniem "Kommiersanta", "realizacja tych planów usunie główną kość niezgody w relacjach Moskwy i Waszyngtonu co najmniej na czas prezydentury Baracka Obamy". Dziennik dodaje, że zwrot w sprawie tarczy antyrakietowej może przynieść już wtorkowe spotkanie w Berlinie szefów dyplomacji FR i USA Siergieja Ławrowa i Johna Kerry'ego.
"Kommiersant" przypomina, że "początkowo Rosja proponowała USA i NATO zbudowanie sektorowego systemu obrony przeciwrakietowej, jednak Waszyngton nie zechciał nawet analizować takiej koncepcji".
"Wówczas Moskwa zażądała przedstawienia jej prawnie obowiązujących gwarancji, że tarcza antyrakietowa Stanów Zjednoczonych i Sojuszu Północnoatlantyckiego nie będzie skierowana przeciwko rosyjskim siłom odstraszania nuklearnego. Jednak również na to nie zgodził się Waszyngton. Przedstawiciele Białego Domu i Departamentu Stanu w prywatnych rozmowach tłumaczyli, że na udzielenie takich pisemnych gwarancji nie pozwoli Kongres" - dodaje gazeta.
Powołując się na swoje źródła, "Kommiersant" zauważa, że "w zaistniałej sytuacji wyjściem ze ślepego zaułka może być wymiana na najwyższym szczeblu oświadczeń politycznych o zasadach współpracy w sferze obrony przeciwrakietowej". Moskiewski dziennik zaznacza, że "aby podpisać taki dokument, prezydent Barack Obama niekoniecznie musi prosić Kongres o zgodę - w USA istnieje forma porozumień międzynarodowych nie wymagających ratyfikacji przez ustawodawców".
"Kommiersant" wyjaśnia, że chodzi o tzw. porozumienie prezydenckie (presidential agreement). "W 1937 roku Sąd Najwyższy USA orzekł, że mają one taką samą moc prawną, jak umowy międzynarodowe zatwierdzane przez Senat" - przekazuje gazeta, dodając, że "prezydent Władimir Putin w takim wypadku musiałby jedynie podpisać memorandum o treści analogicznej do tekstu amerykańskiego".
"Przewiduje się, że w obu dokumentach będzie mowa o dążeniu stron do współpracy w sferze obrony przeciwrakietowej i niewykorzystywaniu swojego potencjału przeciwko drugiej stronie. Mogą w nich zostać zawarte także konkretne środki budowy zaufania: mechanizmy wzajemnych zawiadomień i wymiany informacji, wspólne ćwiczenia i ocena zagrożeń" - informuje "Kommiersant".
Dziennik podkreśla, iż to, że strony dyskutują już o możliwości wypracowania takich dokumentów, potwierdziły jej źródła dyplomatyczne w obu stolicach.
"Kommiersant" przyznaje, że porozumienia prezydenckie mają jedną wadę: ponieważ nie wymagają ratyfikacji przez Senat, odzwierciedlają tylko wolę prezydenta USA, który je podpisał.
"Jeśli po Obamie do władzy dojdą Republikanie, to będą mogli kontynuować wykonywanie takiego porozumienia lub je zerwać. Dla Republikanów tarcza antyrakietowa - to religia. O ile Obama w imię urzeczywistnienia swoich idei dotyczących dalszych redukcji broni jądrowych może wyjść Moskwie naprzeciw w kwestii obrony przeciwrakietowej, o tyle Republikanie raczej tego czynić nie będą" - cytuje gazeta wojskowego analityka Jewgienija Burzyńskiego.
Budowa tarczy antyrakietowej w Europie jest jednym z głównych punktów spornych w relacjach między Rosją a USA i NATO. Moskwa uważa ten projekt za zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. Żąda od Waszyngtonu gwarancji prawnych, że amerykański system nie będzie skierowany przeciwko FR. Stany Zjednoczone odmawiają takich gwarancji, a Sojusz Północnoatlantycki zapewnia, że tarcza nie jest wymierzona w Rosję.
Wspomnianą przez "Kommiersanta" koncepcję sektorowego systemu obrony przeciwrakietowej przedstawił prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w listopadzie 2010 roku na posiedzeniu Rady NATO-Rosja w Lizbonie. Zakładała ona zbudowanie takiego wspólnego systemu obrony przeciwrakietowej, w którym Rosja będzie chronić Europę przed ewentualnym zagrożeniem rakietowym w zamian za analogiczne zobowiązanie Zachodu.
Ówczesny szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR Nikołaj Makarow tłumaczył, iż hipotetycznie mogą powstać sytuacje, gdy obcą rakietę nad Polską łatwiej będzie zestrzelić za pomocą rosyjskiej antyrakiety, a pocisk rakietowy nad strefą przygraniczną Rosji - za pomocą natowskiej.
Dla niektórych państw Sojuszu, w tym Polski, takie rozwiązanie było nie do przyjęcia. Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski argumentował, że trudno byłoby zaakceptować sytuację, w której kraj nie będący członkiem NATO jest współodpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski.
Analitycy wojskowi w Moskwie utrzymywali dotychczas, że warunkiem kompromisu między Rosją i USA w kwestii obrony przeciwrakietowej jest rezygnacja Stanów Zjednoczonych z rozmieszczania swoich rakiet przechwytujących i radarów na terytorium Polski oraz na Bałtyku.