Solidarna Polska chce informacji szefa MS w sprawie odebrania dzieci normalnie funkcjonującej rodzinie
Posłowie SP chcą, by na najbliższym posiedzeniu Sejmu minister sprawiedliwości przedstawił informację ws. ograniczenia praw rodzicielskich parze, która zdecydowała się przerwać terapię, na którą sama się zgłosiła z powodu problemów wychowawczych z dziećmi.
"Zwracamy się do pani marszałek Sejmu o rozszerzenie porządku obrad w dniach 6-8 marca o informację ministra sprawiedliwości o zaniedbaniach funkcjonariuszy publicznych, jakie miały miejsce przy wydaniu decyzji sądu rodzinnego w Krakowie ws. odebrania dzieci rodzinie Bajkowskich, a także by w krótkim czasie minister przeprowadził kontrolę spraw związanych z odbieraniem dzieci przez polskie sądy" - powiedziała posłanka SP Beata Kempa w piątek na konferencji prasowej w Sejmie.
Dodała, że SP chce też, by w najbliższym czasie w trybie pilnym zebrała się sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka, by "jak najszybciej zdiagnozować tę sytuację".
Jak powiedziała Kempa, SP pracuje też nad przepisami o 24-godzinnych dyżurach sędziów rodzinnych, którzy mieliby na miejscu - w rodzinie - weryfikować informacje urzędników i terapeutów - by nie odbierano rodzinom dzieci "z błahych powodów". Posłanka poinformowała, że SP chce też przywrócenia wydziałów rodzinnych w sądach rejonowych.
Z kolei lider SP Zbigniew Ziobro ocenił, że "łatwość w podejmowaniu decyzji o odebraniu dzieci z dobrej rodziny zatrważa". Przekonywał, że każda rodzina może mieć "niewielkie problemy wychowawcze", a fakt zgłoszenia się do psychologa tylko dobrze o niej świadczy.
TVN24.pl - powołując się m.in. na "Rz" - podała w czwartek, że sąd rodzinny w Krakowie zlecił zabranie trzech synów rodzicom, którzy sami zdecydowali się pójść na terapię "z powodu problemów wychowawczych". Po dwóch latach przerwali terapię, gdyż - według ojca dzieci - doszli do wniosku, że nie takiej metody oczekiwali. Ojciec dodał w rozmowie z TVN24, że w momencie gdy zgłosili rezygnację, zagrożono im, że sprawa zostanie skierowana do sądu. Miesiąc po przerwaniu terapii terapeuci z instytutu zawiadomili sąd o stosowaniu przemocy wobec dzieci.
Z uzyskanej opinii ze szkoły sąd dowiedział się jednak, że dzieci uczą się dobrze, są zadbane, czyste, a rodzice się nimi interesują. Mimo to zlecił badanie rodziny przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny. Ten ostatecznie uznał, że "rodzice nie zabezpieczają potrzeb psychicznych dzieci". Ojciec ma być dominujący i "górujący nad synami", a w rodzinie "zaburzone są więzi emocjonalne". RODK w opinii końcowej zalecił odebranie dzieci i skierowanie ich do domu dziecka lub rodziny zastępczej.
W czasie rozprawy, która odbyła się 30 stycznia tego roku, sąd podzielił opinię ośrodka i zlecił skierowanie dzieci do placówki opiekuńczo-wychowawczej. W czwartek do domu rodziny przyszły pracownice kuratorium wraz z policją i pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dzieci nie zostały jednak zabrane do domu dziecka, ponieważ - jak powiedział ojciec - jeden z synów, na pytanie kurator, czy boi się zostać z nim w domu, zaprzeczył. Rodzina zapowiada złożenie apelacji od decyzji sądu.
Jak ustaliła w piątek PAP w Sądzie Okręgowym w Krakowie, postanowienie sądu w sprawie odebrania dzieci jest utajnione ze względu na dobro dzieci.
"Sprawa jest trudna, orzeczenie o wydaniu dzieci nieprawomocne, ale z natychmiastową wykonalnością. W czwartek odstąpiono od odebrania dzieci, ale musi to zostać wykonane" - powiedział PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Waldemar Żurek. Jak dodał, "gdyby rodzina kontynuowała terapię, być może byłaby szansa rozwiązania sprawy".