3 marca redaktor naczelny "Die Welt" Thomas Schmid ma być przesłuchany w drodze pomocy prawnej przez sąd w Berlinie. Stanie się to w ramach procesu cywilnego wytoczonego przed warszawskim sądem przez obywatela Polski wydawcy niemieckiego dziennika za zwrot "polski obóz koncentracyjny".
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie nie doszło do żadnych czynności w tym precedensowym procesie, który z powództwa Zbigniewa Osewskiego ruszył we wrześniu 2012 r. Pozwani wnoszą o oddalenie pozwu. Po wysłuchaniu opinii adwokatów stron SO odroczył sprawę do 17 października br.
We wrześniu 2012 r. SO zdecydował o przesłuchaniu Schmida w Berlinie. Pełnomocnicy Osewskiego byli przeciwni wnioskowi strony pozwanej, by do przesłuchania świadka doszło w stolicy Niemiec; wnosili, by zrobił to bezpośrednio sąd prowadzący proces. Od tego czasu do przesłuchania w Berlinie nie doszło. Według pełnomocnika Osewskiego mec. Lecha Obary ma to nastąpić 3 marca. Adwokaci obu stron wybierają się do Berlina.
Osewski pozwał za naruszenie swych dóbr osobistych niemiecką spółkę Axel Springer AG, wydawcę "Die Welt". Chodzi o opublikowanie przez gazetę w 2008 r. zwrotu "polnische Konzentrationslager Majdanek" (zaraz po tym "Die Welt" opublikował przeprosiny). Powód żąda przeprosin za naruszenie dóbr osobistych, jakimi są tożsamość i godność narodowa oraz prawo do poszanowania prawdy historycznej i wpłaty przez pozwanego 500 tys. zł na cel społeczny.
Osewski poczuł się dotknięty osobiście, bo jeden jego dziadek zmarł w obozie pracy w Iławie, drugi był więziony w dwóch obozach koncentracyjnych w Niemczech. Wysłał do wydawcy list z żądaniem przeprosin, ale pozostał on bez odpowiedzi. Zdaniem Osewskiego przeprosiny "Die Welt" nie były szczere, gdyż potem na łamach "Die Welt" znów użyto słów o "polskim obozie zagłady".
Polscy pełnomocnicy pozwanej niemieckiej spółki wnoszą o oddalenie pozwu. Mecenasi Witold Góralski i Karolina Góralska kwestionują, aby istniały dobra osobiste takie jak tożsamość narodowa czy prawo do poszanowania prawdy o historii narodu polskiego i godność narodowa oraz by podlegały ochronie na podstawie kodeksu cywilnego. Obara replikuje, że katalog dóbr osobistych z kodeksu cywilnego jest katalogiem otwartym.
Ponadto pełnomocnicy pozwanej spółki uważają, że zwrot "polski obóz koncentracyjny" nie odnosi się konkretnie i bezpośrednio do Osewskiego, więc nie można uznać, aby wypowiedź ta ingerowała w jakiekolwiek jego dobra osobiste. Podkreślają, że "Die Welt" zaraz po reakcjach na artykuł szybko opublikował obszerne przeprosiny, w których podkreślił, że były to niemieckie obozy utworzone w okupowanej Polsce.
Strona powodowa wnosi, by sąd zwrócił się do polskiego Ośrodka Studiów Wschodnich o wydanie opinii, czy zwrot "Die Welt" był przejawem niemieckiej polityki historycznej, czy też była to wypowiedź przypadkowa. Pozwani są temu przeciwni, bo "przedmiotem tego procesu nie jest niemiecka polityka historyczna". "Jej podmiotem mogą być też niemieckie media" - replikują pełnomocnicy powoda. Strona pozwana ma też wątpliwości, jaka byłaby metodologia takich badań, bo nie chodzi przecież o np. prostą wycenę nieruchomości.
Już wcześniej Osewski chciał pozwać "Die Welt". Początkowo SO odrzucił jego pozew, bo uznał, że sądy polskie nie są właściwe do rozstrzygania sporu prawnego wobec niemieckiej spółki prawa handlowego. W 2010 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał jednak, że wydawca "Die Welt" może być pozwany przed sąd w Polsce za zwrot "polski obóz koncentracyjny". SA ocenił, że skoro artykuł "Die Welt" został rozpowszechniony w Polsce (w formie papierowej i w formie elektronicznej) i w Polsce obywatel polski doznał krzywdy wynikającej z naruszenia jego sfery psychicznej związanej z godnością i tożsamością narodową, to sąd polski może rozstrzygać jego żądanie naprawienia doznanej krzywdy.