Mamy większość, możemy wszystko. Nawet zmieniać naturalny porządek rzeczy. Czy na tym polega demokracja?
13.02.2013 13:21 GOSC.PL
Francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło we wtorek rządowy projekt ustawy pozwalającej na legalizację małżeństw homoseksualnych i adopcję przez nie dzieci. 329 deputowanych było „za”, a 229 głosowało przeciw. 2 kwietnia Senat postawi zapewne kropkę nad "i".
Korespondenci z Francji przytaczają głosy pełne dumy z tego, jak sprawnie działa tamtejsza demokracja. Debatowano przez ponad miesiąc, „dzień i noc, bez stosowania żadnych sztuczek proceduralnych” – podkreślał rzecznik socjalistów. I niech ktoś teraz powie, że nie taka jest wola Francuzów?
Na pewno nie wszystkich. W ostatnich przed głosowaniem badaniach opinii 51% pytanych było przeciwnych adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Wcześniej przez Francje przeszły potężne manifestacje w obronie rodziny. Domagano się, by tak brzemienne w konsekwencje decyzje poprzedziło referendum. Bez rezultatu.
Czy referendum coś by zmieniło? Nie wiadomo. Fakty są jednak takie, że socjaliści, tak ponoć przywiązani do demokratycznych standardów, tu akurat woleli pójść na skróty. Argumentowali, że mają mandat do zmian, bo wygrali wybory. I tu pryska mit o debatach, procedurach i konsultacjach. To wszystko gra pozorów. Mamy większość i co nam zrobicie? – mówią bez ogródek deputowani lewicy.
Jak silny jest ten mandat? W ostatnich wyborach parlamentarnych głosowało 55% Francuzów. Zdecydowanie więcej niż w Polsce, ale czy na tyle dużo by zmieniać zwykłą większością głosów naturalny porządek rzeczy? Socjaliści mają w Zgromadzeniu Narodowym dużą przewagę. Ale czy gdyby wynosiła ona 15 mandatów, albo głosowanie zostało wygrane jednym głosem, coś by to zmieniło? Nic. Jeden głos przesądziłby los tysięcy dzieci, które zostaną oddane parom homoseksualnym.
To, czego jesteśmy właśnie świadkami we Francji, czy wcześniej w Anglii, nie jest zwycięstwem demokracji, ale jej kompromitacją.
Piotr Legutko