„Fińskie lato jest fajne, bo jest wtedy mało śniegu” – mawiają mieszkańcy Helsinek. Fińska zima – dodają Polacy – też jest niczego sobie!
Finlandia przywitała nas napisem: alppihiihtomaajoukkueiden pääyhteistyökumppani. To pierwszy komunikat, jaki dostaliśmy. Tłumaczę: drużyna narodowa sportów alpejskich. Dwa słowa – czterdzieści pięć liter. Nic dziwnego, że misjonarze, z którymi rozmawialiśmy, na początku swej fińskiej ewangelizacyjnej przygody łamali sobie języki. Dzień w dzień zadyma. Nie, nie na ulicy. Finowie, miłujący samotność introwertycy, nie są skłonni do awantur. Płatki śniegu wirują od świtu do zmierzchu, przykrywając centymetr po centymetrze Białe Miasto Północy. Zima nie zaskakuje jednak drogowców. Na każdym kroku uwijają się traktory i pługi posypujące lód drobniutkim żwirem (żadnego piasku ani soli!). Potężne ciężarówki wywożą sterty śniegu poza miasto. Helsinki to najdalej na północ wysunięta stolica kontynentu. To miasto morza. Bałtyk wrzyna się zatokami w ziemię, szatkując ją na 300 wysp, setki półwyspów, wyłaniając się niespodziewanie spod nowoczesnych konstrukcji mostów. Cała naprzód! Prom majestatycznie sunie po wodach Zatoki Fińskiej. Z dziecinną łatwością rozbija potężne tafle lodu, tworząc z nich szarobure zmrożone puzzle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz