Konflikt między J. Palikotem a W. Nowicką może być symptomem wewnętrznej walki między liberałami i socjalistami w RP.
08.02.2013 16:55 GOSC.PL
Sprawa niedoszłego odwołania Wandy Nowickiej z funkcji wicemarszałka sejmu może skrywać drugie dno. Gdyby chodziło w niej jedynie o to, że wicemarszałek otrzymała wysoką premię, Nowicka prawdopodobnie, nie chcąc wchodzić w konflikt z kolegami i koleżankami, stuliłaby uszy i zrezygnowała z wicemarszałkowania (dietami odrobi sobie premię w niecałe 4 miesiące). Poszła jednak w zaparte. Gdyby celem była jedynie afera, po głosowaniu nad odwołaniem jej ze stanowiska, sprawa powinna się zakończyć. Palikot chce wyrzucenia Nowickiej z klubu poselskiego – a to już nie przelewki.
Przyjmijmy na chwilkę, że Ruch Palikota nie istnieje po to, żeby robiąc zadymę, odciągać uwagę opinii publicznej od nieudolności rządu Donalda Tuska. Okaże się wówczas, że jest to dziwaczny twór, który z niezrozumiałych powodów trzyma się jeszcze w jedności ze względu na tematykę rozporkową. To partia, która nie ma wyborcom nic do zaoferowania, prócz tematyki „homoaborcyjnej”. W skład jej sejmowej reprezentacji wchodzą ludzie zarówno o poglądach liberalnych, jak i radykalnie lewicowych (choć większość z nich to ludzie znikąd i bez poglądów). Lewicowe gospodarczo skrzydło nie jest zbyt silne – przykładowo jedynie 4 posłów tej formacji głosowało przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, dwóch się wstrzymało, jeden nie głosował.
Do tego skrzydła należy również Nowicka. Do tej pory bezskutecznie startowała w wyborach z licznych ugrupowań lewicowych, takich jak Unia Pracy, czy Polska Partia Pracy. Z poparciem PPS weszła z listy SLD do sejmiku mazowieckiego w 1998 roku. Nie kryje się z lewicowymi poglądami na gospodarkę.
Być może mamy więc do czynienia z wewnętrzną walką w Ruchu Palikota. Partii, która ma twarz Janusza Palikota, który niegdyś prezentował się jako konserwatywny liberał oraz Anny Grodzkiej – człowieka znanego jedynie z transseksualizmu. Socjaliści i socjaldemokraci nie mają w tym ugrupowaniu zbyt wiele do powiedzenia – są potrzebni jako zwolennicy zabijania nienarodzonych, działacze gejowscy czy antyklerykałowie, ale nie pełnokrwiści lewicowcy. Na pewno mogą mieć z tym problem. Choć myśl o problemach skrajnej lewicy nie spędza mi snów z powiek.
Stefan Sękowski