Mamy większość posłów ze złym światopoglądem. Zacofani, niedouczeni, trzeba ich wysłać na szkolenie na Czerską.
26.01.2013 11:54 GOSC.PL
Benedykt XVI jeszcze jako Joseph Ratzinger wspomina wydarzenie z 1968 roku, które rozegrało się na Uniwersytecie w Tybindze. Do sali wykładowej, gdzie setka studentów słuchała wykładu, wkroczyła bojówka organizująca protesty na uczelni. Profesor zaproponował, aby zgodnie z regułami demokracji, pozwolić studentom zadecydować, czy chcą słuchać wykładu czy manifestu bojówkarzy. Odbyło się głosowanie. Zdecydowana większość opowiedziała się za kontynuowaniem wykładu. I wtedy, jak pisze Ratzinger, rozegrała się charakterystyczna scena. Anarchistyczni bojówkarze ogłosili, że wynik głosowania jest najlepszym dowodem, że studenci są już tak zniewoleni przez system ucisku, że nie potrafią wybrać tego, co da nich dobre. W tym przypadku demokratyczne reguły już nie mogą obowiązywać, zmiany należy narzucić siłą. Rewolucjoniści rzecz jasna wiedzą, co jest prawdziwym dobrem studentów, uniwersytetu czy społeczeństwa.
Dokładnie ten sam mechanizm widać w publicystyce Gazety Wyborczej, komentującej odrzucenie przez sejm ustaw o związkach partnerskich. Ewa Siedlecka pisze: „W »ekosystemie« unijnym związki istnieją, a Polska jest elementem tego ekosystemu. Nie stanie im na przeszkodzie konserwatyzm Polaków”. I jeszcze jedna perełka: „Jedyne, co legalizacji związków stoi na przeszkodzie, to światopogląd większości parlamentarzystów lub ambicja »dania świadectwa« wiary i posłuszeństwa Kościołowi katolickiemu, który związkom się sprzeciwia”.
Oto przykład rewolucyjnej logiki w czystej postaci. To nic, że parlament został wybrany w wolnych wyborach, to nic, co sądzi większość Polaków. Mamy większość posłów ze złym światopoglądem. Zacofani, niedouczeni, trzeba ich koniecznie wysłać na szkolenie na ul. Czerską. Reszta, to zastraszone biedactwa, sterroryzowane przez Kościół.
W tym przypadku GW, która zazwyczaj mieni się stróżem demokracji, ma demokrację gdzieś. Konserwatyzm Polaków nie może być przeszkodą we wprowadzaniu postępowych zmian, uważa Gazeta. Na szczęście mamy oświeconego, twardego premiera, który ma właściwy światopogląd i nie boi się Kościoła. Szkoda, że tej odwagi nie wykazuje np. w relacjach z Rosją. Proponuję, żeby rząd wprowadził wolne związki rozporządzeniem. Już raz premier ominął debatę sejmową i podjął odważną, postępową decyzję w sprawie in vitro, więc dlaczego i tym razem nie przymknąć oko na parlament. Przecież chodzi o ekosystem unijny, o postęp. Premier nie powinien się wahać, śmiało do przodu, konserwatyzm Polaków musi zostać wreszcie przełamany, nawet naruszając reguły demokratyczne.
Jest w tekście Siedleckiej jedno zdanie, które jest znakomitym przykładem umysłu zniewolonego ideologią, której korzenie sięgają 1968 roku. Dziennikarka szydzi: „Teraz prawica odwołuje się do rzekomej moralnej wyższości związków heteroseksualnych nad związkami homo”. Rzekomej? Pani Redaktor. To nie chodzi o jakiś specyficzny pogląd prawicy lub przekonanie religijne, tu chodzi o zwykły zdrowy rozsądek czy jak mówi się w języku angielskim „common sense” (poczucie wspólnego sensu). Ze związków heteroseksualnych powstaje nowe życie, są ona czymś naturalnym, całkowicie innym od związków partnerów tej samej płci. Trzeba być doprawdy ślepym, by tego nie dostrzegać. Wyższość związków heteroseksualnych wynika z samej natury rzeczy, to kwestia ekologii właśnie. Każdy ma prawo żyć tak jak chce, ale obowiązkiem państwa jest chronienie dobra, w tym przypadku dobra instytucji małżeństwa i rodziny, która jest starsza i bardziej pierwotna niż samo państwo. Państwo ma obowiązek chronić małżeństwo także dlatego, że rodzenie i wychowanie dzieci w rodzinie, sprzyja rozwojowi samego państwa. Tam, gdzie jest więcej obowiązków, musi być więcej praw. W przypadku związków partnerskich mamy same prawa, żadnych zobowiązań.
Państwo, które promuje w swoim systemie prawnym egoizm, zachęca tym samym do postaw egoistycznych. Społeczeństwo, w którym egoizm staje się wartością promowaną, nie może się ostać.
ks. Tomasz Jaklewicz