Przyszłość studentów, a także sytuacja społeczeństwa w znacznym stopniu zależą od tego, czy i jakie rodziny założą ludzie z wyższym wykształceniem.
Wynika to z faktu, że oni będą w dorosłym życiu punktem odniesienia dla następnego pokolenia Polaków. Będą też – w polityce, nauce, kulturze, mediach - wspierali małżeństwa i rodziny, jeśli ich własne rodziny będą trwałe i szczęśliwe. W przeciwnym przypadku będą tworzyli negatywny klimat dla małżeństwa i rodziny.
Punktem wyjścia dla duszpasterzy akademickich w pracy ze studentami jest diagnoza aktualnej sytuacji. A sytuacja ta niepokoi. Coraz mniej młodych ludzi wynosi z domu rodzinnego dobre przygotowanie do założenia własnej rodziny. Znaczna część rodziców obecnych studentów przeżywa kryzys. Wielu studentów wzrasta w rodzinach niepełnych. Wielu cierpi ze względu na rozwiązłość ojca czy matki. Ponadto, młodzi ludzie są bombardowani przez liberalne i ateistyczne media treściami, które kpią sobie z miłości, wierności, odpowiedzialności, małżeństwa i rodziny. Demoralizatorzy wmawiają młodym ludziom, że można być szczęśliwym jako wygodnie urządzony singiel, albo że małżeństwo to dowolna więź kogokolwiek z kimkolwiek po cokolwiek. W dominującej obecnie niskiej (anty)kulturze promuje się rozwiązłość i antykoncepcję, która tę rozwiązłość ma ułatwiać. Wychowanie bezstresowe, spontaniczna samorealizacja, prawa bez obowiązków to modne ideologiczne slogany, które są całkowicie sprzeczne z wychowaniem do małżeństwa i rodziny.
W obliczu powyższych zjawisk nie dziwi, że z każdym rokiem maleje liczba młodych ludzi, którzy decydują się na małżeństwo. Coraz więcej mamy takich, którzy nie wierzą w to, że spotkają taką osobę drugiej płci, która pokocha ich wiernie i na zawsze. Wielu młodych ludzi zdaje sobie również sprawę z własnych zranień, słabości czy uzależnień, które oddalają ich od miłości. Ci, którzy zawarli małżeństwo, coraz częściej przeżywają kryzys. Rośnie liczba rozwodów młodych małżeństw. Niektóre z nich rozpadają się już w kilka miesięcy po ślubie.
W tej sytuacji duszpasterze akademiccy powinni traktować przygotowanie studentów do małżeństwa jako priorytet. Powinni upewniać studentów o tym, że małżeństwo i rodzina to priorytet dla uczniów Jezusa. Zdolność do zawarcia trwałego małżeństwa i założenia szczęśliwej rodziny to wręcz podstawowy sprawdzian bycia dojrzałym chrześcijaninem. To realizacja pierwszego polecenia, jakie Bóg przekazał człowiekowi na początku historii: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28). Z drugiej strony równie stanowczo powinni wyjaśniać, że małżeństwo sakramentalne nie jest jednym z praw obywatelskich, które przysługuje każdemu, kto skończył osiemnaście lat. Przeciwnie, jest przywilejem przyjaciół Boga, którzy pielęgnują więź z Chrystusem i którzy uczą się kochać tak, jak On. Skoro ksiądz jest urzędowym świadkiem składania przez narzeczonych przysięgi miłości, to tym samym przyjmuje on na siebie obowiązek przygotowania młodych ludzi do tego, by wypełnienie przez nich tej przysięgi było możliwe.
Zadaniem duszpasterzy akademickich jest fascynowanie studentów Bożą wizją relacji mąż-żona, opartą na wiernej, ofiarnej i czystej miłości. Zadaniem drugim jest demaskowanie zagrożeń w tym względzie. Największym z tych zagrożeń jest mylenie miłości z czymś, co miłością nie jest, na przykład z pożądaniem, ze współżyciem seksualnym, z uczuciami, z zakochaniem, z akceptacją, z „wolnymi związkami”, z naiwnością czy z „przeznaczeniem”. W tym ostatnim przypadku mężczyzna czy kobieta zrzuca na Boga odpowiedzialność za wybór małżonka oraz za to, czy małżeństwo okaże się szczęśliwe. Potrzeba obecnie jakościowego skoku w sposobie wykorzystania okresu formacji dla narzeczonych, a także w motywowaniu studentów do skorzystania z oferty, którą Kościół im proponuje. Dzieje się tak wtedy, gdy duchowni potrafią upewnić młodych ludzi, że sakramentalne małżeństwo to ich zysk, to spełnienie ich największych pragnień, to optymalna szansa na trwałe szczęście i na miłość z najwyższym, gdyż Bożym znakiem jakości. Błędem jest ukazywanie studentom przygotowania do małżeństwa w kategoriach przymusu i biurokratycznej konieczności.
Nie wystarczy przekonać kandydatów na małżonków, że działamy w ich interesie. Trzeba zaoferować im program formacyjny na najwyższym poziomie. Jeżeli będą to nudne wykłady czy moralizatorskie pogadanki, to studenci poczują się przymuszani do chodzenia na coś, co ich nie interesuje i co nie umacnia ich wzajemnej miłości. Program przygotowania do sakramentu małżeństwa powinien być wszechstronny i realizowany w atrakcyjny, wciągający sposób, by rzeczywiście każde kolejne spotkanie coraz bardziej fascynowało młodych ludzi miłością, którą Bóg im proponuje. Przygotowanie powinno obejmować nie tylko spotkania z księżmi, lecz także z małżonkami, psychologami, lekarzami, prawnikami, pedagogami, specjalistami od komunikacji międzyludzkiej, z fachowcami w dziedzinie uzależnień. Ponadto, trzeba dawać szansę narzeczonym na to, by mogli mówić o swoich wątpliwościach i niepokojach, by stawiali pytania i wpływali na kształt kolejnych spotkań.
Jeśli duszpasterze akademiccy będą okazywać studentom serce i życzliwość, jeśli będą mieli dla nich czas, jeśli będą komunikować im swoją radość z tego powodu, że młodzi przygotowują się do czegoś fascynującego, że mają odwagę podążać za swoimi wielkimi pragnieniami oraz ideałami, to większość z nich upewni się o tym, że księża stoją po ich stronie – jako życzliwi przyjaciele, a nie jako zimni biurokraci. „Podziwiam was i chcę wam pomóc, gdyż odważacie się na wielkie rzeczy” – to słowa, od których warto zaczynać formację przedmałżeńską.
ks. Marek Dziewiecki