W głosach chórzystów słychać, jak „Bóg się rodzi”. Kiedy balet tańczy „Krzesanego”, wykrzesuje iskry spod stóp. A w koszule i bluzki w róże podczas każdego występu wsiąkają hektolitry potu.
W ciągu 60 lat istnienia Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” dał ponad 7 tys. koncertów dla 25 mln widzów. Występował w 44 krajach na pięciu kontynentach. W sumie to 260-osobowy kombinat artystyczny w śląskim Koszęcinie: 120 artystów chóru i baletu oraz 140 pracowników dbających o zaplecze. Repertuar pokazuje, że potrafią wykonać wszystko. „Karolinkę”, „Szła dzieweczka”, „Helokanie”, tańce podhalańskie, ale też „Requiem” Mozarta. Realizują także spektakle – w minionym roku „Wesele na Górnym Śląsku” Ligonia, „Flirt” ułożony z piosenek francuskich. Po transformacji chciano ich zlikwidować, razem z „Mazowszem” – jako relikty minionego ustroju. Dziś świat ceni te zespoły, również za to, że są tak polskie. Na Letnią Szkołę Artystyczną „Śląska” przyjeżdżają uczyć się tańca i śpiewu nawet z Denver w Kolorado. W recenzjach piszą o ich perfekcjonizmie. Mało kto zwraca uwagę na to, jaka to ciężka harówka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych