Kiedy pierwszy raz stanęli w prezbiterium, przeczuwali, że te mury mogą kryć coś wyjątkowego. Nie sądzili, że aż tak. A potem, gdzie zdjęli kawałek tynku, tam pokazywał się fragment malowidła. I tak od sklepienia aż po samą posadzkę.
Od trzech lat Agnieszka i Tomasz Trzosowie, konserwatorzy zabytków, całe dnie spędzają w kościele w Lubecku. Centymetr po centymetrze odsłaniają, a potem poddają konserwacji ukryte tu przez całe wieki gotyckie freski. – Kiedy robi się pierwsze odkrywki, nigdy nie wiadomo, czy trafiliśmy tylko na jakiś metr kwadratowy zachowanego malowidła, czy na coś więcej – mówi Tomasz Trzos. Sondażowo w różnych miejscach wykonują małe kwadratowe otwory. Jeśli coś się pojawia, ciągną pasy poziome i pionowe, tworząc na ścianie kratkę, która w miarę odsłaniania malowideł zagęszcza się. Tutaj obrysowali nimi całe prezbiterium. – Kiedy te małe odkrywki pokazały nam, że całe wnętrze jest dekorowane i że ta dekoracja jest z początku XV wieku, bo już wtedy tak przypuszczaliśmy, to był najbardziej emocjonujący moment naszej pracy. Ja byłem jak nakręcony, bo taka chwila to opus magnum dla każdego konserwatora – opowiada. Zdejmowali od kilku do nawet kilkunastocentymetrowej warstwy tynku w niektórych miejscach. Prof. dr Władysław Zalewski z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, autorytet w dziedzinie konserwacji malowideł ściennych, uważa, że największą sensacją w tym wypadku jest to, że tak cenne malowidła odnaleziono w kościele parafialnym w małej miejscowości. – Mamy do czynienie a z dekoracją malarską, która jest zdecydowanie gotycka i obejmuje całe prezbiterium. Do tego tak bogata w formie i w tak dużej części zachowana, że daje czytelność całej kompozycji. Jest to ewenement, jeśli chodzi o okres gotyku na naszych ziemiach. Tego rodzaju malowidła mamy w najważniejszych kościołach, czyli katedrach i kolegiatach, które zawsze cieszyły się dużą rangą – docenia wyjątkowość lubeckiego odkrycia prof. Zalewski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mira Fiutak