Dlaczego Kościół nie walczy z mową nienawiści – pyta minister Boni. Walczy, od dwóch tysięcy lat z okładem.
23.11.2012 07:55 GOSC.PL
Apel ministra o wsparcie przez biskupów walki z „mową nienawiści” był dramatyczny i nawiązywał do „wydarzeń ostatnich dni”. Media z troską go nagłośniły (pomijając inne, mniej dramatyczne tematy obrad komisji wspólnej rządu i episkopatu). Przekaz był jasny: my tu walczymy z osaczającą nas nienawiścią, a Kościół milczy.
Walka miłościwie nam panujących z mową nienawiści faktycznie jest bezwzględna i mordercza, bo też cel uświęca środki. Jak zwyciężać w tej walce mamy pokazał w czwartek sam premier, komentując internetowy wpis lokalnego działacza PiS o referendum nad projektem zastrzelenia Donalda Tuska: „Słowa Jarosława Kaczyńskiego od wielu miesięcy powodują właśnie takie konsekwencje i tego typu pomysły. Na razie są to być może ponure żarty, choć w ostatnich dniach widzieliśmy, że z tego może naprawdę narodzić się prędzej czy później tragedia" – stwierdził premier, przekazując liderowi opozycji znak pokoju. Na rewanż nie musiał długo czekać. Znów przypomnieliśmy sobie o zamordowaniu działacza PiS, „dorzynaniu watahy” i o „bydle”. I tak minął kolejny dzień walki z mową nienawiści.
A Kościół co? Nic! Dalej milczy. Episkopat nie wydał specjalnego oświadczenia w sprawie internetowych wpisów Artura Nicponia…
Brzmi to absurdalnie. Bo takie też jest domaganie się od Kościoła by włączał się w nieswoją grę. Intencje polityków wcale nie są tu uczciwe, a ich słowa trącą hipokryzją. Zatroskana mina premiera nie zmieni faktu, że jak tlenu potrzeba mu „antypisowskich” emocji. Walka z nietolerancją i ksenofobią jest wbrew pozorom dużo łatwiejsza, niż sprawienie, by szpitale przyjmowały małych pacjentów. Walka z nienawistnikami nigdy się nie kończy, z sytuacji w szpitalach można zostać rozliczonym tu i teraz.
Kościół głosi ewangelię miłości. Tworzy wspólnotę, której obca jest nienawiść w mowie i piśmie, a zwłaszcza w czynach. Nie musi w tej sprawie wydawać specjalnych oświadczeń. Te zostawmy rządzącym.
PS: Pan Nicpoń zapewne nie jest wart, by stawać w jego obronie. Co nie usprawiedliwia manipulacji, jakiej premier się dopuścił zmieniając sens jego wypowiedzi o „zabiciu Tuska” o czym możesz przeczytać TUTAJ.
Piotr Legutko