Problem z Ganem

Zmarły 10 lat temu Rafał Gan-Ganowicz był zaciekłym przeciwnikiem komunizmu. Czy nienawiść do tej ideologii przesłoniła mu oczy?

Na podstawie jego losów można by nakręcić film sensacyjny. Rafał Gan-Ganowicz został osierocony podczas II wojny światowej, jako młodzieniec uciekał z komunistycznej Polski uczepiony spodu wagonu kolejowego. Później jako najemnik walczył w Kongo i Jemenie. Zawsze przeciwko komunistom. W latach 80-tych wspierał opozycję demokratyczną w Polsce, do której wrócił w 1997 roku. Zmarł 10 lat temu w Lublinie.

Mam problem z Rafałem Gan-Ganowiczem. Kiedyś uważałem go za swoistą przeciwwagę wobec Ernesto „Che” Guevary (który swoją drogą również walczył w Kongo, choć po drugiej stronie barykady), pozytywny przykład bojownika w imię wartości. Obawiam się jednak, że, bezkrytycznie wychwalając Gana możemy wpaść w pułapkę czarno-białego oglądu rzeczywistości, który tylko zaciemni nam prawdziwy obraz.

Walka po stronie Czombego w Kongo była w dużej mierze walką przeciwko rewolcie, która dopuszczała się okrutnych zbrodni na ludności cywilnej, zaś celem jej dowódców było zaprowadzenie w kraju komunistycznych porządków (szeregowych żołnierzy prędzej pozbycie się białych z kraju i plemienne porachunki). Nie zmienia to jednak faktu, że był to jeden z odcinków ówczesnej wojny, jaką toczyły między sobą Zachód (głównie USA) i ZSRS w cieniu postępującej dekolonizacji. Wojny, którą toczono na obcym terytorium (Wietnam, Afryka, Ameryka Środkowa, przykłady z okresu 1945-1989 można mnożyć), głównie cudzymi rękami i której ofiarami padali przede wszystkim niewinni mieszkańcy tych ziem. To, że jedną ze stron konfliktu było Imperium Zła nie zmienia faktu, iż tak naprawdę nie chodziło o dobro tych ludzi i nie usprawiedliwia zbrodni przeciwników Sowietów, które niewątpliwie także miały miejsce. Dowodem na to, że leczenie rzeżączki kiłą nie popłaca świadczy to, że w imię walki z komunizmem Amerykanie wyhodowali sobie obecnego wroga w postaci islamskiego terroryzmu.

Dlatego trudno mi jednoznacznie uznać Rafała Gan-Ganowicza za swojego bohatera. Gdy wczytuję się w jego słowa, że „nie wie, jak to jest zabić człowieka – zabijałem tylko komunistów”, widzę człowieka nienawidzącego komunizmu i jego wyznawców. Kogoś, kto tak jak potrafi najlepiej, walczy w obronie swoich wartości przed zbrodniczą ideologią. A jednocześnie kogoś, kto na swój użytek „odczłowiecza” wroga i angażując się w swoją walkę bardzo emocjonalnie, może dać się wykorzystać możnym tego świata. Dlatego dziś pomodlę się za jego duszę, przy okazji odwiedzę jego grób – ale koszulki z jego podobizną nie założę.

Pistolet do wynajęcia czyli prywatna wojna Rafała Gan-Ganowicza
Jedrusek

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski