Prof. Żaryn: SLD to ostatnia partia, która ma prawo przyrównywać innych do totalitarystów
Prof. Jan Żaryn (historyk, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego):
Sojusz Lewicy Demokratycznej to ostatnia partia, która ma prawo przyrównywać innych do totalitarystów. Dziedziczy i z własnego wyboru chce dziedziczyć spuściznę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To ugrupowanie próbowało wspólnie z sowietami wprowadzić system w pełni totalitarny. To, że im się to nie udało, jest zasługą społeczeństwa, które się przed tym broniło i powinno raczej być traktowane w kategorii porażki PZPR. Jestem za zdelegalizowaniem wszystkich ugrupowań komunistycznych i faszystowskich w Polsce i na całym świecie, ale jeśli komuś do nich bliżej, to SLD, a nie Młodzieży Wszechpolskiej czy Obozowi Narodowo-Radykalnemu.
Ani MW ani ONR nie mogą być uważane za organizacje faszystowskie. MW była przed wojną młodzieżową formacją Związku Ludowo-Narodowego, stronnictwa, do którego należało wielu wybitnych ludzi i któremu zawdzięczamy bardzo demokratyczną konstytucję marcową. Prawdą jest, że z biegiem czasu cały obóz narodowy, podobnie zresztą jak obóz piłsudczykowski, ewoluował i uznał, że demokracja parlamentarna ma także słabości i nie może być traktowana jako jedyny możliwy system. Także ONR, będący mutacją części MW, był krytyczny wobec demokracji. Dążył do modernizacji Polski rozumianej jako znalezienie najlepszego systemu społeczno-gospodarczego. W ramach ideowych poszukiwań inspirował się częściowo katolicką nauką społeczną, częściowo korporacjonizmem, a częściowo rozwiązaniami włoskiego faszyzmu, jednak to było poszukiwanie własnej drogi. Najbliższe narodowym radykałom były poglądy Adama Doboszyńskiego, który chciał połączyć myśl św. Tomasza z Akwinu z potrzebą zabezpieczenia bytu najuboższym, likwidacją bezrobocia i samorządnością. Koncepcje zarówno endeckie, jak i narodowo-radykalne, znawcy tematu określają mianem nacjonalizmu chrześcijańskiego, który nie ma nic wspólnego z faszyzmem. Obóz narodowy nie rządził w tym okresie w Polsce, nie wiemy więc, jak by się potoczyły jej losy, gdyby wcielał w życie swoje pomysły. Wiemy natomiast, że gdy sanacja była u władzy, mocno ograniczała demokrację: ma na sumieniu osoby, które zginęły podczas przewrotu majowego, obóz odosobnienia dla więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej, wybory brzeskie – a mimo to nikt rozsądny nie uznaje jej za siłę faszystowską. Ideologie totalitarne, faszyzm i komunizm, były pogańskie, antyludzkie, zajmowały się mordowaniem ludzi na masową skalę.
Jeśli dzisiejsi narodowcy są wewnętrznie logiczni, to odwołując się do przedwojennej endecji chcą wyciągnąć z jej spuścizny to, co pozytywne. Jeśli Związek Strzelecki „Strzelec” odwołuje się do tradycji piłsudczykowskiej, to nie do Berezy Kartuskiej, ale do I Kompanii Kadrowej. Jestem pełen uznania dla lidera MW, Roberta Winnickiego, jego sposobu myślenia, występowania i argumentowania swoich racji. Gdy mówi o „obaleniu republiki Okrągłego Stołu” to nie można tego utożsamiać z dążeniami antydemokratycznemu. Profesorowie Jadwiga Staniszkis czy Andrzej Zybertowicz od dawna badają wpływ na patologie współczesnej Polski umowy, której fundamentem jest Okrągły Stół. Czy jeśli uznaję, że należy ten układ obalić w drodze demokratycznych wyborów, to czyni mnie to faszystą? Ci, którzy stawiają taki zarzut, albo nie rozumieją, co mówi ten, który stawia taką tezę, albo nie chcą, by inni go zrozumieli.
not. Stefan Sękowski