Cztery lata po wyborze pierwszego czarnoskórego prezydenta USA społeczność afroamerykańska w tym kraju czuje się zagrożona - uważa szefowa Narodowej Rady Czarnych Kobiet. Wskazuje na wzrost uprzedzeń na tle rasowym oraz bezprecedensowe ataki na Baracka Obamę.
"Wybory 6 listopada są ważniejsze niż te cztery lata temu. Pytanie, przed którym stoimy, brzmi: czy czarnoskóry prezydent może wygrać reelekcję w kraju, gdzie rosną rasistowskie uprzedzenia?" - zastanawiała się Avis Jones-DeWeever, szefowa Narodowej Rady Czarnych Kobiet na spotkaniu z grupą brukselskich korespondentów w Waszyngtonie.
Na poparcie swych słów Jones-DeWeever przytacza najnowsze wyniki badania przeprowadzonego dla agencji Associated Press, z którego wynika, że mimo, iż USA ma od czterech lat pierwszego czarnego prezydenta, to rasistowskie postawy nie zmieniły się na lepsze. Wręcz przeciwnie. Badanie opublikowane 27 października pokazało, że ponad połowa społeczeństwa ma uprzedzenia wobec czarnych. 51 proc. Amerykanów zajmuje postawy rasistowskie w porównaniu z 48 proc. w 2008 roku. Jeśli porównywać uczucia przeciwko czarnym (anti-black), to wzrost jest jeszcze większy, bo o 7 pkt proc. z 49 proc. w 2008 roku do 56 proc. w 2012 roku.
"Zamiast zmiany na lepsze jest gorzej. W moim przekonaniu to reakcja na wybór tego prezydenta" - mówi Jones-DeWeever.
"Pamiętam to niesamowite poczucie pokoju i jedności, jakie unosiło się powietrzu w dniu inauguracji prezydenta Baracka Obamy. Tego dnia poczułam, jak pisał mój ulubiony poeta Langston Hughes, że 'Ameryka jest tutaj, Ameryka to ja'. Ale od tego czasu zobaczyliśmy odwrót" - wyznaje.
O rasistowskie uprzedzenia Jones-DeWeever oskarża przede wszystkim członków prawicowo-populistycznej Tea Party. "Pokazują brak szacunku dla prezydenta (Obamy) na tak wysokim poziomie, jakiego nie widziałam od 20 lat, od kiedy zajmuję się polityką" - ocenia. Jak przypomina, od dnia objęcia urzędu prezydenta przez Obamę mantrą Tea Party jest hasło: "Musimy odebrać nasz kraj". "A ja pytam, od kogo musicie odebrać wasz kraj? Kto zabrał wam kraj? Ciągle kwestionują też jego obywatelstwo. To niesamowite. Mamy wybory przeciwko komuś, kto tu, w tym kraju, się urodził" - zwraca uwagę Jones-DeWeever.
Jej zdaniem osoby, które demonstrują uczucia, czy postawy skierowane przeciwko czarnym i ogólnie "nie-białym" obywatelem USA zdały sobie sprawy ze zmian demograficznych w USA. Według szacunków już w roku 2046 większość ludzi w Stanach Zjednoczonych stanowić będą "nie-biali" obywatele, czyli Afroamerykanie i przedstawiciele różnych mniejszości etnicznych. "Ci, którzy zdali sobie z tego sprawę i się tego boją, zaczynają zachowywać się agresywnie jak zagrożone, zranione zwierzę. Czują potrzebę, by jak najdłużej utrzymać władzę" - uważa Jones-DeWeever.
Jest przekonana, że poparcie dla Obamy wśród Afroamerykanów w wyborach 6 listopada pozostanie na bardzo wysokim poziomie, jak cztery lata temu. Sondaże wskazują, że od 90-95 proc. czarnych obywateli uprawnionych do głosowania chce oddać głos na Obamę. "Afroamerykanie chcą reelekcji tego prezydenta, bijemy rekordy głosowania we wczesnym głosowaniu" - podkreśla Jones-DeWeever.
Z drugiej strony przyznaje, że może być mniej entuzjazmu także wśród tej grupy wyborców, "bo nie zdążyli jeszcze wystarczająco poczuć zmiany na lepsze". Np. bezrobocie wśród czarnej społeczności jest ok. dwukrotnie wyższe od średniej narodowej. Potwierdza to spotkany przez PAP w Waszyngtonie czarnoskóry taksówkarz, który cztery lata temu oddał swój głos na Obamę, a teraz zamierza głosować na Romneya. "Proszę pani, jaki jest sens wprowadzenia powszechnej opieki zdrowotnej, jeśli nie potrafi się zagwarantować pracy ludziom? Obama powinien był najpierw zająć się zatrudnieniem, a dopiero potem programem HealthCare" - przyznaje.
Z kolei Avis Jones-DeWeever broni osiągnięć Obamy. Przypomina, że objął urząd w momencie, kiedy kraj dotknął najgorszy od Wielkiej Depresji kryzys finansowy oraz recesja, a zdominowany przez Republikanów Kongres uniemożliwił mu wdrożenie wszystkich planowanych reform.
Szefowa Narodowej Rady Czarnych Kobiet wskazuje na "liczne inicjatywy" w wielu stanach mające na celu zapobieżenie masowemu głosowaniu Afroamerykanów w wyborach prezydenckich. I tak na przykład w konserwatywnym Teksasie władze stanowe próbowały zmienić przepisy dotyczące dokumentów upoważniających do głosowania; pozwolenie na broń, jakie mają zwykle biali mężczyźni, miało być wystarczającym dokumentem, ale już nie legitymacja studencka.
"To nowe prawo zostało ostatecznie odrzucone, ale sam fakt, że były próby jego wprowadzenia, stworzył efekt odwrotny: poczucie wśród Afroamerykanów, że musimy bronić naszych praw wyborczych; to mobilizuje ludzi do głosowania" - podkreśla Avis Jones-DeWeever.
Jej zdaniem jeśli wybory prezydenckie wygra kandydat Republikanów Mitt Romney, to zdecydowanie pogorszy się sytuacja zarówno pod względem ochrony praw obywatelskich czy praw kobiet, jak też sytuacja gospodarcza. "Republikanie w swych propozycjach budżetowych zapowiadają redukcję deficytu tylko kosztem biednych. 63 proc. proponowanych cięć dotyczy programów publicznych, a zero - najbogatszych milionerów. To pokazuje, jakie są priorytety Republikanów" - zaznacza.
"Powinniśmy zadać sobie pytanie, nie - co nasz czarny prezydent może zrobić dla nas, ale co my możemy zrobić dla naszego czarnego prezydenta" - mówi Avis Jones-DeWeever.