Prawie dwadzieścia lat po upadku apartheidu biali w Republice Południowej Afryki nadal zarabiają kilkakrotnie więcej niż czarni. Zakończony niedawno spis powszechny dowodzi, że w tym najzamożniejszym kraju kontynentu rośnie zarówno bogactwo, jak i bieda.
Według spisu powszechnego przeprowadzonego w 2011 r. liczba ludności RPA wzrosła w ostatnich 10 latach o ponad 7 mln i liczy obecnie blisko 52 mln. Po raz pierwszy w historii kraju liczba Mulatów przewyższyła liczbę białych obywateli. Tych pierwszych w 2011 r. było ponad 4,6 mln, drugich - poniżej 4,6 mln. Ponad 41 mln mieszkańców kraju stanowią czarnoskórzy, a ok. 1,5 mln obywatele pochodzenia azjatyckiego. Dwie trzecie ludności nie przekroczyło 35. roku życia.
Przedstawiając wyniki spisu, prezydent Jacob Zuma koncentrował się na zdobyczach i postępie. Dochody statystycznej rodziny w RPA wzrosły w ostatnich dziesięciu latach ponaddwukrotnie z ok. 6 tys. dolarów rocznie w 2001 r. do blisko 13 tys. dolarów obecnie.
Trzy czwarte gospodarstw domowych w kraju ma dostęp do elektryczności (w 1996 r. nie miała go nawet połowa), a 90 proc. - do bieżącej wody.
Jednocześnie jednak tylko jedna piąta ma dostęp do kanalizacji, a prawie milion w ogóle nie posiada toalet. Blisko półtora miliona ludzi żyje w skrajnej nędzy w nielegalnych slumsach, wznoszonych na przedmieściach miast.
Co gorsza, bogactwo i ubóstwo nakładają się na podziały rasowe w południowoafrykańskim społeczeństwie. Minister planowania Trevor Manuel przyznał, że biali zarabiają sześciokrotnie więcej niż czarni. Dochody statystycznej rodziny białych szacowane są na ok. 45,5 tys. dolarów rocznie, podczas gdy czarnej - jedynie na 7,5 tys. dolarów. Wyłącznie czarnoskórzy stanowią też warstwę najuboższych mieszkańców kraju.
Czarni i młodzi cierpią też przede wszystkim z powodu bezrobocia, które w trzecim kwartale bieżącego roku sięgnęło najwyższego od czterech lat poziomu 25,5 proc.
Ekonomiści ostrzegają, że bezrobocie będzie rosnąć szczególnie w wyniku trwających od lipca strajków w kopalniach złota i platyny. W odpowiedzi na wymuszone przez strajkujących podwyżki płac właściciele kopalń zamierzają bowiem zmniejszać zatrudnienie.
Południowoafrykańskie władze szczególnie niepokoi fakt, że bezrobociem dotknięci są głównie ludzie młodzi. Oficjalne statystyki dowodzą, że bez pracy pozostaje prawie dwie trzecie mieszkańców Południowej Afryki w wieku od 15 do 35 lat. Bezrobotnymi są w ogromnej większości czarnoskórzy wyborcy rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC).
Przywódcy ANC od dawna ostrzegają, że sfrustrowana brakiem perspektyw i pracy młodzież, niepamiętająca już czasów apartheidu i nieczująca się dłużnikami ANC, który przez dziesięciolecia walczył z dyskryminacją rasową, odwróci się w końcu od dawnego ruchu wyzwoleńczego albo wywoła uliczną rewolucję.
Aby uniknąć społecznych niepokojów i zachować sprawowaną od 1994 r. władzę, ANC już w lutym ogłosił program rozwoju infrastrukturalnego kraju, który ma zapewnić zatrudnienie milionom młodych ludzi.
Minister finansów Pravin Gordhan przyznaje jednak, że aby zdobyć pieniądze na wcielenie programu w życie, południowoafrykańska gospodarka musiałaby wzrastać w tempie 7 proc. rocznie. Na rok 2012 r. ekonomiści przewidywali zaś wzrost prawie trzykrotnie niższy - ledwie 2,5 proc. - i wobec światowej recesji nie mieli nadziei na rychłe ożywienie.