Wyjątkowo smutny, wręcz przygnębiający jest w swej wymowie wywiad, jakiego GN udzielił Prezydent RP (str. 22–24). Jeszcze raz dobitnie potwierdził, że nie przyłoży ręki do większej ochrony dzieci nienarodzonych.
Przeciwnie, będzie bronił istniejącego prawa, pozwalającego m.in. na zabijanie dzieci chorych. Inicjatorów zmiany prawa aborcyjnego nazwał szkodnikami. Na tym samym poziomie postawił posła z Biłgoraja i red. Terlikowskiego, jakby zapominając, że pierwszy jest za prawem do zabijania, a drugi za prawem do życia. Fundamentalnym argumentem Prezydenta jest konieczność zachowania kompromisu, który urasta do rangi świętości. Trzeba go chronić, bo inaczej może dojść do liberalizacji prawa aborcyjnego. Takie są tendencje – przekonuje Prezydent. Nie ma racji. Pokazuje to chociażby niedawne głosowanie, w którym posłowie zdecydowaną większością odrzucili projekt Ruchu Palikota, mający zliberalizować prawo aborcyjne. Pokazują to też najnowsze badania ogłoszone przez CBOS i Centrum Myśli JP II. Przez ostatnie pięć lat o 10 pkt. proc. zwiększyła się liczba Polaków zgadzających się z opinią, że zawsze życie ludzkie powinno być chronione. Uważa tak 80 proc. rodaków. Jest jeszcze drugi powód smutku. Pan Prezydent udowodnił, że za nic ma naukę Kościoła, która w sprawach aborcji nie pozostawia żadnych wątpliwości. Wystarczy przytoczyć fragment „Noty doktrynalnej dotyczącej pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym”, w której czytamy, że w kwestii zasad etycznych „zaangażowanie katolików nie może dopuszczać żadnych kompromisów”. Zapewne Prezydent nigdy nie pozwoli sobie na kwestionowanie przepisów Konstytucji RP. Szkoda, że z równym szacunkiem i powagą nie odnosi się do prawa Kościoła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk