Godson dla Gosc.pl wyjaśnia, dlaczego wycofał swoje poparcie dla ustawy antyaborcyjnej
Wojciech Teister: Dlaczego wycofał Pan swoje poparcie dla projektu zapewniającego ochronę życia poczętych dzieci, u których wykryto poważne choroby?
John Godson: To był dla mnie bardzo duży dylemat. W ostatnim tygodniu otrzymałem kilkaset listów od mieszkańców. Tych, którzy popierali moją decyzję i tych, którzy byli jej przeciwni. Poza tym wysłuchałem argumentacji Pana Prezydenta Komorowskiego, który też był przeciwko zmianom oraz argumentacji Pana Premiera Donalda Tuska. Po analizie tych wszystkich głosów, gdy zobaczyłem jak bardzo społeczeństwo jest podzielone, a sprawa wykorzystywana przez inne ugrupowania w celach politycznych, doszedłem do wniosku, że chyba nie o to nam chodzi. Podjąłem decyzję, że to nie jest ten czas, by prawo zmieniać, a obowiązująca kompromisowa ustawa, pomimo jej wielu wad i nieprecyzyjnych określeń – możliwości zabijania dzieci z zespołem Downa – chroni nas przed rozpętaniem okropnej walki politycznej i światopoglądowej.
W jaki sposób konkretnie ta walka się dokonuje? Przyznam, że nie zauważyłem, aby ze strony obrońców życia doszło do jakichś zmian zachowań od minionej środy, kiedy Sejm zdecydował, że projekt nie będzie odrzucony w pierwszym czytaniu.
- Być może nic nie dociera do Pana i przeciętnego odbiorcy. Ja jestem posłem i z mojej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Uważam, że to jest niepotrzebne, a jako chrześcijanin i wierzący powinienem być człowiekiem, który czyni pokój, a nie doprowadza do eskalacji konfliktu. To była bardzo trudna decyzja i modliłem się prosząc Boga o mądrość. Podjąłem decyzję, za którą będę brał odpowiedzialność w moim sumieniu.
W oświadczeniu pisze Pan, że wchodząc w okres kryzysu powinniśmy się skoncentrować na rozwiązywaniu problemów zwykłych ludzi i spraw gospodarczych. Czy prawna ochrona życia przeszkadza w wychodzeniu z kryzysu ekonomicznego? Uważa Pan, że te dwie sprawy są ze sobą sprzeczne? W którym miejscu?
- Głównie chodzi mi o parlament. To parlament stanowi władzę ustawodawczą, która podejmuje różne decyzje, także pomóc w procesie wychodzenia z kryzysu. Równocześnie toczy się walka między zwolennikami i przeciwnikami aborcji. Będąc w tym widzę jaka jest atmosfera. Myślę, że to nie jest najlepszy moment na to. Może ktoś będzie miał więcej odwagi, żeby to poprowadzić dalej, ale uważam, że w tym momencie zmiana ustawy nie jest najlepszym rozwiązaniem. Przepraszam wszystkich, którzy zawiedli się na mnie i oczekiwali, że będę teraz walczył o zmianę prawa aborcyjnego. Może będzie lepszy moment.
Uważa Pan, że atmosfera jest ważniejsza od faktów?! Fakty są takie, że rocznie w zgodzie w polskim prawem jest zabijanych pół tysiąca dzieci!
- Nie proszę Pana. To nie jest kwestia tego, czy atmosfera jest ważniejsza czy nie. My jesteśmy chrześcijanami. Jak sądzę i Pan i ja jesteśmy chrześcijanami. Uważam, że powinniśmy być świadectwem. Jeżeli to co robimy zamiast być świadectwem, jest agresywne, to nie zgadzam się z takim działaniem. Jasne, rozmawiajmy i starajmy się być przykładami. Potrzebujemy też innych narzędzi, nie tylko prawa, aby doprowadzić do tego, żeby aborcja nie była wykonywana. Sam system prawny tego nie zmieni. Jeśli ktoś będzie chciał jej dokonać, to wyjedzie za granicę. Mamy inne narzędzia. Zostaliśmy powołani, by być światłem dla świata. Nie doprowadzajmy do walki. Tak to rozumie i dlatego podjąłem taką decyzję. I to nie jest moje wyrażanie zgody na aborcję, ani zmiana moich poglądów na proaborcyjne. Nadal jestem pro life. Zawsze byłem i zawsze będę. Ale wszystko trzeba zrobić mądrze.
Zgadzam się z Panem w tym, że samo prawo nie wystarczy i potrzeba innych działań, takich jak budowanie świadomości społecznej i dobra polityka prorodzinna państwa. Ale przepisy prawne chroniące życie są jednym z najistotniejszych elementów budujących świadomość społeczną na temat zła jakim jest aborcja. 20 lat funkcjonowania obowiązującej ustawy pokazało, że dziś ta świadomość jest większa niż na początku lat 90.Chciałbym też zapytać co takiego premier powiedział w czwartek posłom PO, że wielu z nich wycofało swoje poparcie dla ustawy antyaborcyjnej?
- To nie jest tylko kwestia tego, co powiedział premier. Moja decyzja bazuje na wielu opiniach, także mieszkańców i prezydenta Komorowskiego oraz na tym, co powiedział premier. W czwartek zaznaczył, że rozpocznie się wojna aborcyjna jeśli poprzemy jakikolwiek ze skrajnych projektów, z jednej czy z drugiej strony. PO to ugrupowanie, które nie popiera ekstremów. Pomimo tego mam swój pogląd i jestem przeciwny aborcji. Staram się jednak, by moje działania były zdroworozsądkowe. Działania radykalne i fundamentalistyczne doprowadzą do odwrotnych skutków, wzrostu podziemia aborcyjnego itd.
Pana zdaniem prawo do pełnej ochrony życia to fundamentalizm?
- Nie to mam na myśli, to było przejęzyczenie. W PO są grupy bardzo liberalne i konserwatywne. Jeśli ugrupowanie ma stanowić jedność to skrajne poglądy muszą być trzymane w ryzach. Czym innym jest punkt widzenia partii, czym innym mój konserwatywny punkt widzenia. Oczywiście, że chciałbym, aby ustawa antyaborcyjna została przyjęta.
Czyli osoby o poglądach wyrazistych, niezależnie w którą stronę, nie mają możliwości wyrażenia ich w głosowaniu?
- Różnorodność poglądów w PO jest niekiedy słabością partii, gdyż inne ugrupowania mogą próbować rozgrywać to politycznie. To dla nas ogromny dylemat, co zrobić w sytuacji, gdy inne partie wykorzystują te emocje, które są obecne choćby przy sprawie aborcji. Dlatego decyzja zawarta w oświadczeniu była dla mnie trudna. Cały czas uważam, że obecny zapis (tj. art. 4a punkt 1, podpunkt 2) jest niejasny i pozostawia, w mojej ocenie dużą swobodę interpretacji i daje m. in. możliwości zabijania dzieci z zespołem Downa. To mój osobisty pogląd. Z drugiej strony musiałem sobie zadać pytanie jakie będą konsekwencje polityczne dalszej dyskusji nad tym projektem. Znalazłem się między młotem a kowadłem i musiałem zdecydować.
Czy w takim razie ma Pan zamiar opracować projekt, który zlikwiduje przynajmniej te nieścisłości obecne w obowiązującej ustawie, lub wprowadzić takie zmiany do projektu SP?
- Obawiam się upolitycznienia takiego projektu. Najlepiej, żeby taka ustawa wyszła z sejmowej Komisji Zdrowia lub Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. By to był projekt nie partyjny, ale komisyjny.
Wojciech Teister